Siemie lniane, czyli nasiona lnu zwyczajnego, wykorzystywane jest pod wieloma postaciami. Można je rozgnieść, zmielić, zaparzyć lub uzyskać z nich kisiel. Jest ono praktycznie bez smaku, choć ja osobiście twierdzę, że ma ono lekko orzechowy posmak.
Nasiona te mają korzystny wpływ na układ pokarmowy. Osłaniają i regenerują błonę przewodu pokarmowego, łagodzą objawy choroby wrzodowej, stanów zapalnych żołądka i dwunastnicy. Siemie skutecznie walczy z zaparciami, czy biegunkami, ponieważ pomaga utrzymać właściwą perystaltykę jelit zarówno u człowieka, jak i u zwierząt. Kisiel z nasion łagodzi stany zapalne jamy ustnej i gardła.
Regularnie pite siemię lniane (np. w połączeniu z miodem) podnosi odporność organizmu. Istnieją także badania potwierdzające korzystny wpływ nasion na astmę, łuszczycę czy nawet stany depresyjne. Mają one także właściwości grzybobójcze i przeciwutleniające.
Spożywane siemię dostarcza organizmowi bardzo dużo cennych substancji. Pomijając fakt, iż na 100g zawiera ono aż 18g białka, to jest kopalnią wielonasyconych kwasów tłuszczowych z rodziny omega-3 w dobrej proporcji z kwasami omega-6. Pomaga ono w utrzymaniu prawidłowego poziomu dobrego cholesterolu (LDL) oraz obniżeniu poziomu złego (HDL). Istotną informacją dla dbających o linię jest to, że siemię zmniejsza wchłanianie cukru.
Te cudowne nasionka nie tylko działają na nasze zdrowie, ale i wpływają na naszą urodę. Regularnie spożywane pomaga utrzymać zdrowe, piękne, silne i długie włosy oraz paznokcie, które rosną w zawrotnym tempie, a także nawilża, napina i odżywia skórę. Już zaledwie po miesiącu „terapii siemieniem” zauważymy znaczące zmiany i na naszej głowie pojawią się nowe baby hair, które zapobiegają przerzedzaniu się naszej fryzury. Lecz nie tylko spożywając siemię możesz pomóc swoim włosom. Nakładając na nie kisiel z nasion odżywisz, nawilżysz i wzmocnisz suche i łamliwe włosy.
Używając oleju lnianego należy pamiętać, że nadaje się on tylko do spożywania na zimno, a po otwarciu należy przechowywać go w lodówce maksymalnie 30 dni. Kupując siemię najlepiej wybrać niezmielone, gdyż w tej formie kwasy tłuszczowe zawarte w nasionach nie utleniają się. Można przechowywać je w lodówce (po zmieleniu jest to wręcz niezbędne!). Najlepszym pomysłem jest mielenie nasion, ponieważ ich twarda otoczka jest trudna do strawienia. Polecam zrobienie tego tuż przed spożyciem, by nie dopuścić do utraty cennych właściwości. Ilość spożywanego siemienia to sprawa indywidualna, choć uniwersalną jest 2-3 łyżki stołowe mielonych nasion. Mimo wszystko zaczęłabym od jednej łyżki, każdy organizm jest inny i reaguje inaczej. Jeśli chodzi o technikę mielenia, to pulsacyjna jest jedyną, która nie pozwoli by nasiona się przegrzały, co spowodowałoby utratę cennych składników.
Siemię pasuje praktycznie do wszystkiego. Można je wrzucić do jogurtu, sosu, owsianki, koktajlu czy musli. Tak naprawdę ogranicza nas tylko kulinarna wyobraźnia. Zalewając niezmielone nasiona po około godzinie-dwóch uzyskamy kisiel, który należy odcedzić i pić (choć ja preferuję kisiel ze zmielonych nasion.)
Siemię lniane jest niezwykle zdrowym, przystępnym i tanim zamiennikiem suplementów. Zawiera witaminę C, witaminy z grupy B, a także fosfor, wapń, magnez, potas, żelazo i cynk.
W wielu kulturach używane jest jako lek, a do dziś cieszy się największą popularnością wśród środków medycyny naturalnej, dlatego sądzę, że pojawienie się siemienia lnianego w diecie każdego z nas zaplusuje na korzyść naszego zdrowia.
Dodaj komentarz