Jako wieloletnia miłośniczka konopi (czytaliście już w wpis o CBD?) oraz pacjentka konopna już na legalu zawsze szukam zdrowszych alternatyw, nowości, ekonomiczności, oszczędności i lepszej jakości przyjmowania konopnych właściwości. Od jakiegoś czasu poza szkodliwym dla płuc spalaniem jaram się mocno (hehe 😉 ) waporyzacją, która nie dość, że jest bardzo, bardzo ekonomicznym sposobem przyjmowania substancji czynnych z ziół (nie tylko marihuany), ale także najzdrowszą formą ich przyjmowania (poza spożywaniem, ale to osobna bajeczka). Do wypróbowania waporyzatora „analogowego” VapCap M 2020 namówił mnie Mops z WeedWeek, który w temacie przyjmowania konopi jest specjalistą (także pacjent konopny).

Recenzowałam tutaj już mój pierwszy waporyzator – xVape Foga, na którego w tej chwili już z pewnością bym się nie zdecydowała mając doświadczenie także z Fenixem Mini, Ghostem czy dzisiaj opisywanym VapCapem 2020.

edit. na końcu znajdziecie RABACIK 15% na VapCapa M 2020, który wazny ejst do końca 2020, także GOGOGO, kupujcie póki „lufka” jeszcze dostępna na rynku! 😀

VapCap M 2020 – stalowa lufa?

VapCap M 2020 to kolejna już wersja kultowego w niektórych kręgach modelu, jednakże nie mam doświadczenia z poprzednikami, toteż skupię się na tym, co wiem 🙂

Sprzęt przychodzi do nas zapakowany w eko-opakowanie, czyli w papierowy „pokrowiec”, który mimo iz wygląda bardzo ładnie i ciekawie to moim zdaniem nie jest najlepszym pomysłem. Znaczy okej, sama zabieram swojego VapCapa M 2020 w papierowym opakowaniu, gdy wychodzimy z domu – mam pewność, że nie otworzy mi się nabita komora oraz mam gdzie schować lekko ostudzoną lufę po skończeniu sesji, jednak z czasem opakowanie się wyrabia, strzępi, jak to papier, w końcu przestanie pełnić swoją funkcję. Ale wykonanie opakowania jest super, w śdoku kosmos, na zwenatrz proste, szare logo – jak kto wie, to wie, jak nie wie to nie będzie miał pojęcia co to za zabawka. Opakowanie mieści się w kieszeni spodni, w większym damskim porftelu czy w saszecie.

VapCap M 2020 od DynaVap to sprzęt wykonany ze stali nierdzewnej, który z pewnością (prawidłowo uzytkowany) będzie z nami przez lata, a do jego „obsługi” potrzeba tylko źródła ognia, najlepiej żarowego.

Korzystanie z wapka

Korzystanie z waporyzatora VapCap M 2020 jest niezwykle proste, choć początkowo może wcale się takie nie wydawać. Pierwszym problemem na jaki natrafiłam było to, że mój Cap był zdecydowanie za luźny i spadał z „lufy”. Po kilku mini zawałach i uspokajającej rozmowie z Mopsem udało mi się Capa lekko ugnieść w palcach na tyle, by trzymał się odpowienio.

Podgrzewanie początkowo także wydawało mi się czarną magią, bo jakieś obracanie, jakieś trzymanie w płomieniu.. ale po kolei.

Aby skorzytsać z przyjemności, jaką jest waporyzowanie ziół należy najpierw nabić komorę suszem (polecam jednak nie mielić na miał, moim zdaniem najlepszy wsad jest z kruszonych w palcach kwaitów/liści, ale to prawdopodobnie jest indywidualna kwestia. Zanim weźmiemy się za nabijanie warto wiedzieć, że w tymże mofeli możemy zmienić rozmiar komory, co w przypadku osób przyjmujących mikrodawki będzie po pierwsze bardzo ekonomiczne, a po drugie bardzo praktyczne.

W największej pojemności komory mieszczę ok 0.08-0.1 grama suszu, także przy jej zmniejszeniu można wykorzystywać na sesję jeszcze mniejszą ilość.

Po nabiciu komory i nałożeniu capa przechodzi do podgrzewania, do którego potrzebujemy jedynie źródła ognia (czy ciepła, gdyż widziałam już elektryczne podgrzewacze), choć najlpeszą będzie zapalniczka żarowa. Używając innych zapalniczek istnieje duża szansa osmolenia Capa i pobrudzenia łapek. Na oficjalnym kanale DynaVap na YT znajdziecie wiele wskazówek jak pogrzewać go za pomocą różnych źródeł ognia.

Podgrzewając koniec waporyzatora (ten z Capem) należy obracać „lufę” w miarę sprawnym tempie, by równomiernie rozkładać temperaturę w całej czapeczce. Im bliżej końca źródło ognia tym szybciej usłyszymy dźwięk informujący nas o tym, że waporyzator jest gotowy. Dźwięk ten jest mocno charakterystyczny 1-2 kliknięcia, które usłyszymy po ok 4-10 sekundach podgrzewania. Nie ma sensu podgrzewav dłużej, bo susz się po prostu w wapoiryzatorze zapali (sprawdzałam xD) i będzie trzeba czyścić cały sprzęt.

Po usłyszeniu kliknięć należy zacząć inhalację, czyli po prostu wzięcie głębkiego wdechu (można wziąć kilka w ciągu ok 30 sekund). Po tym jak waporyzator kliknie ponownie (1 lub 2 razy) sprzęt należy podgrzać na nowo.

Czyszczenie VapCapa M 2020

Mycie tej zabawki jest niezwykle proste i według producenta wystarczy do tego tylko woda, czy woda z płynem do mycia naczyń (nie pamiętam dokładnie). Ja jednak używam do tego (jak w pezypadku innych waporyzatorów) alkoholu izopropylowego i dużej ilości wody.

Waporyzator bez problemu rozkłada się na kilka elementów. Zewnętrzną profilowany „ustnik”, wewnętrzną rurkę z gumowymi uszczelkami, których miejsce jest zaznaczone na niej za pomocą wyżłobień, komorę do nabijania, sitko do ograniczenia rozmiaru komory i oczywiście samego Capa.

Części wapka zanurzam w alkoholu (z pominieciem gumek i elementu komory, na której się znajdują) na kilkanaście sekund i przecieram chusteczką nasączoną alkoholem za pomocą wieloraozwego patyczka higienicznego (z silikonu) i chusteczki. Potem każdy element płuczę pod bieżącą wodą przez kilka sekund. Po złożeniu sprzętu przepalam go raz czy dwa podgrzewając Capa.

PLUSY VapCap M 2020

  • wydajność tematu przy uzyciu VapCapa M 2020 – nie wiem jak inni użytkownicy, ale ja potrafię wyciągnąć z nabicia 5-7 buchów (niekoniecznie z parą, ale ze smakiem)
  • rozmiar – mieści się w portfelu, kieszeni (uwaga, znam przypadek zgubienia w ten sposób!), wszędzie praktycznie da się go wcisnąć. Czasem tylko trzeba poczekać aż Cap ostygnie i w razie używania brudzących źródeł ognia warto go wytrzeć lub zawinąć w chusteczkę.
  • sposób użycia – wymaga tylko źródła ciepła, najczęściej ognia. Żarowa zapalniczka sprawi, że Cap będzie czysty, ine moga go osmolić.
  • czyszczenie – nie dość, że nie trzebra tego robić często, to jest to banalnie proste. VapCap rozkłada się na kilka części i intuicyjnie składa się go w całość
  • regulowana pojemność komory – dzięki wyżłobieniom w konstrukcji i ruchomej blaszce zamykającej komorę możemy dowolnie dostosować do siebie jej wielkość – jeśli więc łapiesz jeszcze mniejsze chmury niż ja – sprzęt idealnie się tutaj sprawdzi
  • ustnik pasuje do większości bongosów – tegoż jeszcze nie miałam okazji sprawdzić, bo nie jestem wielką fanką bongosów, ale wierzę na słowo, że unifikacja rozmiarów wyszła tylko na plus użytkownikom

MINUSY VapCap M 2020

  • opakowanie – eko papier, super naprawdę fajnie, jednak niestety z czasem gniecie się, łamie, psuje, wyrabia i boję się, że finalnie będzie tylko stojącym kurzołapem na półce moich wapków
  • łatwo zgubić – bo wapek jest mały i dośc lekki, dlatego uwaga na noszenie go luzem w szpodniach – można szybko wyskoczyć z kilku stówek. NAPRAWDĘ łatwo zgubić. Wpis ten wisiał miesiąc jako szkic, bo „schowałam” VapCapa przed samą sobą i nie mogłam go znaleźć, już się bałam, że będę musiała kupować drugiego xD ALE ZNALAZŁ SIĘ! <3
  • można się oparzyć jak się jest takim czopkiem jak ja – zapalniczką, Capem… gdyby nie Samarite Balm to miałabym już z 10 blizn, jak Boga kocham sprzęt ten jest niebezpieczny dla pierdół takich jak ja. Uważajcie zatem jak się zakałapućkacie, bo szkoda opuszków palcy i szkoda waszej skóry 😀
  • mógłbybyć dyskretniejszy choć to już naprawdę czepialstwo – metalowa lufa może zwraćać uwagę, gdy przez kilkanaście sekund trzeba ją obkręcać do pogrzewania, ale wciąż uważam, że jest to jeden z lepszych przenośnych sprzętów. Wystarczy dobrze się ustawić i już nikt nie widzi, że to nie e-szlug

Skąd zamówić swojego VapCapa M 2020?

Swojego DynaVapa VapCap M 2020 możecie zamówić w sklepie rollmops.pl – zdecydowanie polecam, bo nie dość, że właściciel bardzo pomocny i konkretny to zdecydowanie warto wspierac aktywistów konopnych!

edit. Mordeczki moje kochane! Udało mi się utargować dla Was rabacik 15% na VapCapa m 2020 u Mopsa! Do końca listopada 2020 po wpisaniu kodu:

DYNAFITLOADERS

cena za waszego VapCapa spadnie o prawie 50 złotych, także warto warto!

Polecam ten sprzęt każdemu, kto nie lubi być przyklejony do ładowarki, ceni sobie solidne chmury i wydobycie smaku i aromatu suszonych roślin, zależy mu na ekonomicznym i oszczędnym podejściu. Uwaga tylko by lufy nie zgubić, nie poparzyć łapek i nie zapomnieć na spacer źródła ognia 🙂