xVape Fog – mój pierwszy, prawdziwy waporyzator, który trafił do mnie w zasadzie przypadkiem – oryginalnie zamawiałam Fenix Mini, ale niestety okazało się, że nie ma go na stanie. Po wymianie kilku zdań z obsługą Vapefully zdecydowałam się zmienić swoje zamówienie. Nie do końca jestem pewna, czy to aby był dobry ruch, ale przynajmniej moja wiedza na temat waporyzatorów jest szersza.
edit 18.02.2020 – od dwóch tygodni testuję Fenix Mini – sprzęt rok temu kosztował tyle co xVape Fog, w tej chwili kostuje połowę jego standardowej ceny, a już po pierwszych oczuciach mogę powiedzieć, że jest nieporównywalnie lepszym sprzętem, także jeszcze mojej recenzji na jego temat nie ma, ale już mogę Wam polecić sprzęt i odradzić zakup xVape Foga – nie opłaca się w ogóle. A gdzie kupicie Fenixa? A chociażby tutaj: KLIK
edit. 11.03.2021 – recenzję Fenixa znjadziecie tutaj
Do czego można używać takiego cacuszka? Wbrew obiegowej opinii nie tylko do zażywania marihuany (czy to medycznej czy rekreacyjnej) oraz konopii siewnych pełnych CBD (o którym wpis już niedługo), ale także do ziół typu mięta, chmiel, ziele damiana czy lawenda. Na temat waporyzacji jeszcze kiedyś opowiem Wam wiecej, dzisiaj mam dla was recenzję sprzętu, o który pytaliście na Instagramie. Dziś tylko tak w trzech słowach – czym jest i dlaczego warto.
Waporyzacja, w przeciwieństwie do spalania, ogranicza ilość wdychanych substancji smolistych do zera, ponieważ podgrzewajac jakikolwiek susz sprawiamy, że substancje czynne, aromaty, terpeny i olejki zmieniają się w parę wodną i za jej pomocą dostają się do naszych płuc. Bez parzenia podniebienia i gardła, bez produkowania szkodliwego dymu, bez unoszącego się zapachu spalenizny, bez żółtego osadu na zębach i co najważniejsze, do organizmu dostarczamy TYLKO substancje, na których nam zależy.
Waporyzatory dzielą się na stacjonarne i przenośne oraz na konwekcyjne (ogrzewane ciepłym powietrzem), kondukcyjne (ogrzanie poprzez nagrzanie ścian komory) oraz hybrydowe, łączące oba te sposoby przygotowania produktu do waporyzacji i xVape Fog jest właśnie taką małą hybrydką. Różnice w działaniu oraz wady i zalety każdej warto poznać, dlatego w przyszłości zamierzam także na ten temat napisać, a póki co zapraszam Was do ciekawego artykułu vapomaniaka na ten temat.
ZAWARTOŚĆ ZESTAWU:
- xVape Fog
- kabel USB
- wkład do koncentratów
- dwa metalowe mieszadła (?) do suszu i koncentratu, pęseta, szczotka/wycior (dwa ostatnie już zaginęły w akcji)
- bateria Samsung 18650
- zapasowe sitko (u mnie było)
DZIAŁANIE:
xVape Fog to całkiem fajna maszyna, bardzo prosta w obsłudze. Trzy kliknięcia sprzęt uruchamiają, 3 kolejne wyłączają – nic skomplikowanego. Na obudowie, za pomocą lampek xVape Fog informuje nas do jakiej temperatury podgrzewa susz albo koncentrat. Poziomy nie są opisane, ale pamiętając, że zakres temperatur tego sprzętu do 180-220 stopni zwiększające się co 10 co kropkę, łatwo dobrać temperaturę do naszych potrzeb. Do waporyzacji suszu wystarczy zakres 180-210, 220 przeznaczone jest do waporyzowania koncentratów. Aby zmienić temperaturę w sprzęcie wystarczy przytrzymac dłużej guzik, aż zapali się odpowiednia lampka (180 na dole, 220 na samej górze).
Dodatkowo sprzęt kolorem leda przy gnieździe ładowania informuje nas o poziomie baterii, zielony – cała, niebieski – połowa, czerwony – na wyczerpaniu (zwykle 1-2 sesje maks).
ODCZUCIA W CZASIE KORZYSTANIA:
xVape Fog jest naprawdę prosty i łatwy w obsłudze. Mieści się w dłoni, także „przypałowość” tego sprzętu jest na bardzo niskim poziomie, wygląda wręcz jak jakiś powerbank. Po około 20-30 sekundach od uruchomienia sprzętu jest on gotowy do pracy, niestety nie informuje o tym w żaden sposób, ale po kilku sesjach z nim można już wyczuć, kiedy zacząć wdychać opary.
Sesja trwa 5 minut, po czym sprzęt automatycznie się wyłącza, co jest istotne w przypadku osób, którym „zapomni się”, że właśnie łapią dymki 😉 W czasie jej trwania sprzęt nagrzewa się delikatnie, jednak dla osób wrażliwych na temperatury może to być problemem. Dla mnie to ogromny plus jesienią i zimą, po uczelni zawsze wygrzałam sobie łapki wapkiem 😉 Gorzej jednak wiosną/latem gdy otoczenie także jest ciepłe. Niestety zarówno zimą jak i latem poparzyłam sobie nie raz usta nagrzewającym się ustnikiem. Z kolei mój mąż nie widział w tym żadnego problemu, także jest to bardzo indywidualne odczucie (ale on to typ człowieka pijącego herbatę o smaku pizzy, znaczy bólu, czyli temperatury bliskiej temperatury słońca).
Jeśli chodzi o ilość pary, którą xVape Fog jest w stanie wytworzyć to należy mu się zdecydowanie duży plus, sprzęt malutki, a dymki naprawdę eleganckie, co możecie zobaczyć na filmiku poniżej. Dodam od razu informację, że ilość pary, którą generują waporyzatory zależna jest nie tylko od samego sprzętu, w przypadku konopii zależne jest to od ilości żywicy w kwiatostanie. Na filmie waporyzuję susz Mr.Joint’s TIME Blackberry 7,3% CBD, który jak na CBD daje zaskakująca jej ilość. (pierwsza solidna chmurka 1:08)
To mój pierwszy opublikowany film na YT także proszę o wyrozumiałość xD
Para nie jest jakoś wybitnie schłodzona ale też nie parzy, jest dość aksamitna i delikatna. Oczywiście smak i moc zależny jest od rośliny, jednak xVape Fog mimo swoich rozmiarów potrafi zrobić z nas smoka 😀
Po roku mój wapek jest poobijany, klapka z ustnikiem lata na boki, a gniazdo ładowania powoli zaczyna odkrywać w sobie umiejętności tancerza (znaczy zaczyna „chodzić”), ale wciąż uważam go za niezawodny sprzęt, który jeszcze mnie nie zawiódł, jednak zdecydowanie nie wystarcza na moje potrzeby. Zabranie go ze sobą z jednym nabiciem na spacer czy w miasto ma sens, jednak na dłuższe wyprawy to dla mnie trochę za mało.
CZYSZCZENIE:
Stety/niestety xVape Fog potrzebuje częstego czyszczenia. Na sitku, po każdej sesji, osadza się zwporyzowany susz i aby nie przykleił się i nie zalepił sitka trzeba go usunąć specjalnym wyciorem/szczoteczką (którą oczywiście już zgubiłam i używam zamiennika). Poza tym po 3-5 sesjach warto wrzucić metalowe sitko i cermiczną część do alkoholu izopropylowego lub specjalnego płynu do czyszczenia waporyzatorów, aby usunąć osadzającą się na oczkach i ściankach żywicę, w przeciwnym razie korzystanie z xVape Fog stanie się wręcz niemożliwe.
Jak dowiedziałam się niedawno, i przestałam dzięki temu męczyć z cienkimi wykałaczkowymi patyczkami z alkoholem – ustnik także można zdemontować i zalać płynem do czyszczenia, coby pozbyć się osadzającej się w nim żywicy. Uwaga na moczenie elementów gumowych w alkoholu, mogą parcieć, dlatego te najlepiej przetrzeć ściereczką i umyć pod wodą.
Pamiętajcie, by po każdym czyszczeniu waporyzatora alkoholem najpierw przepłukać elementy pod bieżącą wodą, a potem wykonać burn-off, czyli przepalenie sprzętu mające na celu zapewnić nam bezpieczeństwo przyjmowania tylko tych substancji, na których nam zależy, a nie oparów alkoholu czy środków czyszczących 🙂
ŁADOWANIE:
xVape Fog ładuje się przez kabel microUSB, więc możemy podłączyć go teoretycznie do każdej standardowej ładowarki, komputera czy powerbanka.
Teoretycznie, bo UWAGA, po podłączeniu do ładowarki fastcharge xVape Fog się nie ładuje, prawdopodobnie ma jakieś zabezpieczenie przed za dużą ilością prądu (? jestem tylko prostym dietetykiem, proszę mi wybaczyć brak fachowości w tym temacie, mój mąż wyjaśniłby to lepiej xD) co doprowadziło mnie prawie do zawału na ostatnim wyjeździe, gdzie myślałam, że wziął się i umarł jeszcze przed odpublikowaniem recenzji. Nie wziął się i nie umarł, ma się dobrze, a ja wciąż z niego korzystam (akturalnie czekam na serwisową wymianę Ghosta, którego mogliście poznać już na instastories i dostawę Fenixa Mini do testów) i mimo kilku zgrzytów jakie mieliśmy będzie moim zapasowym wapkiem już raczej zawsze 😉
By w pełni naładować baterię xVape Fog potrzebuje około 60-90minut, choć nie mierzyłam tego czasu dokładnie – mam wymienne baterie i ładowarkę do nich. Do tego zdarza mi się go po prostu odłączyć od ładowania, użyć i podłączyć ponownie. Raczej tak nie róbcie 😉
Specjalnie na potrzeby tej recenzji podłączyłam wyzerowany sprzęt do ładowania – zielona lampka pojawiła się po 64 minutach 🙂 Przypominam jednak, że moja bateria ma już rok i swoje przeszła.
Naładowana na full oryginalna bateria (dokupione przeze mnie raczej niewiele mają wspólnego z Samsungiem) starcza na około 40-60 minut w zależności od temperatury ustawionej na sprzęcie, temperatury otoczenia (na dworze, gdy jest chłodno rozładowuje się szybciej).
PLUSY:
- wymienna bateria, więc zawsze można zabrać w drogę
- komora w sam raz na raz
- szybkie ładowanie
- bezprzypałowy wygląd, przypomina powerbank
- mieści się w dłoni
- prosta obsługa
- szeroki zakres temperatur
- po sesji waporyzator sam się wyłącza, dzięki czemu nie marnujemy baterii
MINUSY:
- nagrzewający się mocno ustnik, którym nie raz poparzyłam sobie wargi
- trudno czyści się ustnik, nawet po zdemontowaniu, dlatego niechętnie dzielę się nim z kimkolwiek innym niż mąż
- sitko nad komorą grzewczą szybko się zapycha żywicą, trzeba często moczyć w alkoholu, a także po kazdym użyciu oczyścić szczoteczką
Komu polecam ten sprzęt?
Zdecydowanie polecam go osobom, które są okazjonalnym waperem (jest takie słowo?). Jesli wapujesz więcej niż 2 razy dziennie musisz przygotować się na codzienne czyszczenie sprzętu, którego zaniedbanie może skończyć się zalepieniem ustnika żywicą, ba nawet poparzeniem nią (uh, raz mi się zdarzyło rano zapomnieć, że muszę najpierw sprzęt umyć…).
Jeśli chcesz zacząć przygodę z waporyzacją ziół to będzie świetnym startem, nie wymaga specjalnej techniki by wyciągnać z niego maksa, para jest satysfakcjonująca, jednak na rynku na pewno są lepsze i mniej wymagające uwagi i wiedzy sprzęty – choćby aktualnie testowany przeze mnie Fenix Mini.
LINKI:
Strona producenta: KLIK – 119$ na promocji
Strona na której dokonywałam zakupu: KLIK – 389 złotych na promocji (2 lata gwarancji)
Dodaj komentarz