O Samarite Supreme Balmie pisałam Wam kilka dni temu, a dzisiaj czas na serię niebieską od polskiej marki kosmetycznej – Samarite Divine eliksir i krem, moich ulubieńców 2019 (o czym już chyba mówiłam), moje odkrycie, mój ratunek dla twarzy, moje cuda na półeczce!
Swoją przygodę z Samarite rozpoczęłam 18 grudnia 2019 roku, po cichej fascynacji w jaką wpadłam kilka tygodni wcześniej oglądając stories Mishon i zmęczeniu męża o Mikołaja z kosmetykami 😉
Po lekturze chyba wszystkich postów na grupie tajemnice Samarite i przjejrzeniu wszytskiego co możliwe z tagiem #Samarite postanowiłam zacząć wprowadzanie nowych kosmetyków do mojej pielęgnacji od odstawienia kosmetyków Lanbena oraz toniku od Skin79 i zamiast tych dwóch zaczęłam używać Samarite Divine Elixir.
Naczytałam się na forach, że laski wysypuje, że kosmetyki Samarite są za mocne, za bardzo skoncentrowane, że zapychają i że nie powinno się tak wiele w jednym kosmetyku pakować i po pół roku używania mogę powiedzieć tylko tyle (i proszę pamiętać, że to tylko MOJA opinia), że podstawą prawidłowej pielęgnacji i zapobiegania zaskórnikom, zapychaniu, powstawaniu pryszczy jest po pierwsze OCZYSZCZANIE twarzy – należy zwrócić uwagę na to czym i jak myjemy twarz, czym i jak wycieramy twarz ZANIM położymy na nią kosmetyki pielegnacyjne.
Od samego początku podejrzewałam, że to oczyszczanie ma kluczowe znaczenie i przekonałam się o tym, gdy przez tydzień używałam jakiejś starej pianki do mycia twarzy, bo czekałam na dostawę. Moja twarz już nastepnego dnia wyglądała jak po przejściu wojsk i nie chciała wchłaniać Samarite Divine ani eliksiru ani kremu. Jedno i drugie kleiło mi się na twarzy, nie chciało wchłaniać, rolowało, masakra. Podobny efekt, tylko bez dodatkowego wysypu zaskórników i AZS uzyskałam, gdy pominęłam cotygodniowe pilingowanie skóry twarzy. Także myślę, że można narzekać na Samarite, oczywiście, jeśli mamy tutaj pewność, że zawinił kosmetyk, a nie nasze przygotowanie twarzy do zabiegu. Bo jak wiadomo, też nie wszytsko jest dla każdego.
SKŁAD Samarite Divine:
Jak wiecie jeszcze 😛 nie znam się na składach, ale po analizie Samarite Supreme Balm zrobionej przez Czytamy Etykiety jestem w stanie uwierzyć, że deklarowane 93% naturalnych składników takie właśnie jest 🙂 Pełną listę możecie przeczytać tutaj:
– Samarite Divine Elixir
– Samarite Divine Krem
Moja przygoda z Samarite Divine:
Jak pisałam wyżej swoją przygodę z pielęgnacją Samarite Divine zaczęłam w połowie grudnia 2020 i do dzisiaj zużyłam prawie całe opakowanie elixiru (używając 1-2 pompek dziennie) oraz kończę właśnie 4te opakowanie kremu do twarzy. Chyba żadnego kremu nie zużyłam tak wielu opakowań.
Poza pielęgnacją produktami Samarite używam także na codzień pianki oczyszczającej, raz w tygodniu robię piling enzymatyczny, raz na tydzień/dwa nakładam maskę oczyszczającą i 2-3 razy w miesiącu stosuję maseczki nawilżające, odmładzające, rewializujące – co tam akurat skóra mi komunikuje, że potrzebuje. Używam także czasem myjki elektrycznej do twarzy z aliexpress (gdy mam mocno napięte mięśnie twarzy i wymagają rozluźnienia) okresowo, jak pamiętam, robię masaże twarzy. Twarz myję raz dziennie (chyba, że na wieczór planuję pielęgnacje Balmem albo maskami), jednakże w planach mam wprowadzenie także wieczornej rutyny dla skóry twarzy i dekoldu.
Samarite Divine Elixir:
Zaczęłabym od ponarzekania, ale niestety już nie mogę 😛 Największym minusem eliksiru zdecydowanie BYŁA pompka, jednak Samarite już nad tym popracowali i zmienili ją na wygodniejszą, także no… Ale żeby nie było: poprzednia pompka miała to do siebie, ze ciężko było ją wcisnąć i przez to potrafiła rozstrzelić produkt na szafki i lustro, a raczej nie o to chodzi w pielęgnacji twarzy, by impregnować kosmetykami także łazienkę.
Produkt po wyciśnięciu z opakowania jest śliski w dotyku, szybko się wchłania i jeśli nie użyjemy go za dużo (czasem dwie pompki to zdecydowanie za dużo czasem już nawet jedna to dużo, na szczęście w czasie korzystania regularnie można nauczyć się odczytywać potrzebu skóry) wchłania się dosłownie w kilkanaście sekund i zgodnie z obietnicą producenta w 30 sekund robi cuda z twarzą! Ujędrnia, napina, odżywia, matowi jednocześnie nadając natualny blask (a nie tłuste błyszczenie) i wyrównuje kolor ekspresowo. I najlepsze jest to, że spokojnie można go używac jako toniku, serum i kremu w jednym! Są dni, w których używam tylko eliksiru i twarz więcej nie potrzebuje. Mam nadzieję, że w takiej formie sprawdzi się na lato!
Do połowy marca 2020 używałam Samarite Divine Eliksiru jako tonik, jednakże w tej chwili dodałam także tonizującą mgiełkę od Vis Plantis.
Samarite Divine elixir ma delikatny odświeżający zapach, do tego jest świetną bazą pod krem BB, starcza na cholernie długo i jeszcze tak pięknie wygląda na półce! Jest to zdecydowanie jeden z najważniejszych kosmetyków w mojej kosmetyczce. Naprawdę nieczęsto zdarzają się dni, w których nie mam go na twarzy, ale wtedy na pewno mam…
Samarite Divine krem:
To zdecydowanie najlepszy krem do twarzy jaki miałam w swoich rękach (choć nie jestem specjalistką), a już na pewno najlepszy krem jaki miałam na swojej twarzy. Przepieknie pachnie (lekką, nie narzucającą się nutą cynamonu), ma delikatną, chłodną konsystencję, rozprowadza się na skórze jak masełko i błyskawicznie wchłania w skórę. Nie pozostawia lepkiej warstwy, za co moja psychika mająca problem „z czymś na twarzy” dziękuje niezmiernie 😀
Zwykle stosuję go w połączeniu z eliksirem, jednakże są dni, gdy moja skóra już od rana wygląda świetnie i nie potrzebuje wzmocnienia serum, a jedynie lekkiego nawilżenia i pielęgnacji i do tego idealnie nadaje się ten produkt. Samarite Divine krem jest naprawdę niezwykle lekki! Na tyle, że spokojnie poza całą twarzą można go stosować pod/na oczy oraz na usta (choć tych ani Balm, ani Elixir, ani krem nie są w stanie mi odżywić tak dobrze jak pomadka India z konopi, o której mówiłam na stories).
Jako, że nie maluję się za czesto trochę obawiałam się położyć i eliksir i krem i jeszcze krem BB na twarz, gdyż bałam się, że produkty zaczną się rolować, ważyć i robic jeszcze inne straszne rzeczy, które zwykle taki miks robi na mojej dziwnej skórze. Jednak stało się coś dla mnie totalnie zaskakującego – mój krem BB ze skin79 (Dark Panda) ma tendencję do pokreślania zmarszczek i suchych skórek (nawet przy użyciu bazy wygładzającej), a w połączeniu z serią Samarite Divine nie wytłuścił światu ani mojej wielkiej czołowej zmarchy, ani skórek wokół nosa, szok! Ino miałam tylko wrażenie, że ciut powinnam była przypudrować policzki, bo bardzo odbijały światło (jestem fanką jednak matowej skóry) – jednak osoby postronne twierdziły, że to bardzo zdrowy rumiany look – także co kto lubi.
Efekty Samarite Divine:
Wszytskie poniższe zdjęcia robione były po umyciu twarzy, przed nałożeniem na nią jakiegokolwiek produktu. Pierwsze zdjęcie 3ciego dnia używania tylko Samarite Divine Eliksiru, kolejne zdjęcia to już po użyciu eliksiru i kremu (10.01 – około tydzień używania obu produktów).
Niestety nie mogę się wypowiedzieć jak Samarite Divine sprawdzają się w pełnym makijazu ponieważ nie noszę takiego na codzień, ale wystarczyło mi dośwaidczenie z kremem BB, by uwierzyć, że jak mnie najdzie na full tapetę na ryju to będę mogła spokojnie zaufać, ze Samarite Divine i Samarite Supreme Balm wspomogą i utrwalą mój surrealistyczny twór.
Jakie efekty Samarite Divine zauważyłam na poczatku?
Pierwsze co zauważyłam już po 3 dniach używania samego Elixiru to natychmiastowa poprawa jędrności skóry i kolorytu okolic oczu – o czym pisałam na grupie Tajemnice Samarite. Oczywiście był to pierwszy entuzjazm, którego nie podzielała część grupowiczek, jednakże dla mnie to była mocna odczuwalna zmiana.
Zanim jeszcze dołączyłam do pielęgnacji krem zauważyłam, że moja skóra zdecydowanie lepiej radzi sobie z suchym zimowym powietrzem i suchym powietrzem w mieszkaniu.
No i głupotka straszna, ale od smarowania elixirem twarzy poprawiła się jakość skóry wnętrza moich dłoni! Taka mięciutka, taka jaśniutka xD
Jakie efekty Samarite Divine zauważyłam po pół roku regularnego stosowania?
Zdecydowanie poprawa stanu skóry. Zwykle po umyciu była szara, szorstka, ściągnięta do momentu, w którym nie użyłam tonera. W tej chwili po myciu jest sucha (ot przypadłość AZS), ale miękka, jasna i odżywiona. Tylko w 3-4 dzień okresu zauważam spadek jędrności skóry, ale podejrzewam, że skoro jest to okresowe to powiązane jest ze zmianami hormonalnymi, tym bardziej, że obserwuję to także na piersiach, brzuchu i pośladkach.
Kolejny plus to poprawa owalu twarzy i wyglądu skóry wokół oczu oraz na powiekach. Zawsze (jak na pierwszym zdjęciu) wyglądałam z rana jakbym nie spała ostatnie pół życia (i ma to wiele wspólnego z moimi problemami ze snem), jednakże w tej chwili opuchlizna wokół oczu nie występuje w tak natrętny sposób (na pierwszej fotce mam wrażenie, że jestem po jakimś KSW czy innym MMA :O)
Seria Samarite Divine świetnie poradziła sobie z drobnymi zmarszczami wokół ust, oczu oraz na szyi! Głębokie zmarszczki na czole oraz głębokie zmarszczki na szyi także zostały spłycone, moje blizna z dzieciństwa znad oka, oraz blizna znad nosa z okresu nastoletniego także nie dość, że wyrównały swój koloryt to spłyciły się znacznie. Oczywiście wiem, że nie da się bez ingerencji w skórę całkiem usunąć upływu czasu, ale to jak wypełniły się te zmiany to jest dla mnie totalny szok. Czoło to mój kompleks i Samarite Divine zdecydowanie pomogło mi polubić się z tą częścią ciała.
Po kilku miesiącach regularnego stosowania obu produtków Samarite Divine zazuważyłam także, że moje klasyczne okresowe wysypy na twarzy w okolicy nosa, czoła i brody zdecydowanie zmniejszyły swoją intensywność do jednego-dwóch wyprysków (które wychodza tak naprawdę dopiero gdy moje OCD zacznie skubanko twarzy) na cały okres, co jest rewelacją! Niestety mam tendencję do nerwowego drapania niedoskonałości aż do krwi, przez co na twarzy mam sporo zabliznień na porach. Od kilku miesięcy zdecydowanie rzadziej robię sobie jesień średniowiecza na twarzy, bo nie ma za wiele punktó zapalnych.
Po takim czasie mogę powiedzieć także, że zdecydowanie zmniejszyła się ilość wydzielanego przez moją skórę twarzy sebum, a wypryski, które pojawiają się na niej rzadko znikają i goją się (rozdrapane) znacznie szybciej. potrafiłam mieć tydzień-dwa rosnący bolseny, podskórny pryszcz zanim mogłam się z nim rozprawić – teraz takie coś znika w kilka dni, czasem nawet nie zdązy wyjść na powierzchnię. Czy to zasługa kremu? Czy eliksiru? Nie wiem, którey z nich tak sweitnie zadziałał na regenerację i odbudowę skóry od środka, ale jest to naprawdę ogromna ulga.
Minusy Samarite Divine:
Z pewnością dla większości cena produktów Samarite Divine jest nie do przeskoczenia, ponieważ 45 ml kremu kosztuje 130 złotych, a 150 ml Elixiru to wydatek 150 złotych. Jak dla kremu nie mam wymówki i wytłumaczeniana wydawanie tyle hajsu, jak się nie ma zajawki i jest to moja osobista fanaberia, którą musi z godnością znosić mój kochany mąż, tak kwota do wydania na serum do twarzy, które starcza na dłużej niż pół roku to nie jest duży pieniądz i uważam, że warte jest każdego grosza. Ten produkt powinien mieć KAŻDY (kto sprawdzi na sobie, ze jest dla niego :P)
Kolejny minus Samarite Divine kremu to pojemność o której już wspomniałam. Mi opakowanie starcza na miesiąc, maks 5 tygodni przy regularnym używaniu codziennie rano, gdybym chciała jeszcze używać go na noc kosztowałby mnie zdecydowanie za dużo.
Minusem Samarite Divine jest także coś co dla mnie jest plusem, ale myślę, ze warto o tym wspomnieć. Mimo iż seria to naprawdę boski cud to zauważyłam, że efekty są „spokojniejsze” i mniej „wow” na pierwszy rzut oka niż w przypadku większości kosmetyków (choć poprawienie wyglądu i napięcia twarzy w 30 sekund przez eliksir to dla mnie MOCNE WOW), które działają objawowo. Miałam już wiele kremów i serum, które robiły dokładnie to samo co Samarite Divine, jednakże różnica polega na tym, że wraz ze zmyciem kosmetyków z twarzy efekt WOW znikał, w przypadku Samarite po miesiącu używania efekt przestaje być tylko chwilowy, na czas noszenia kremu czy serum na twarzy. Stan skóry po umyciu, bez żadnych kosmetyków, nawet bez tonizowania (wiem, powtarzam się, ale dla mnie to jest NAJWAŻNIEJSZY PLUS) jest zdecydowanie lepszy, a poprawa jest dogłędna a nie tylko wizualna. Zdarzyło mi się nie umyć twarzy dwa czy trzy dni (witaj stanie depresyjny), a i tak wyglądała i czuła się dobrze. Dlaczego zatem umieściłam to w minusach? Ponieważ wiem, że dla części z Was czekanie na efekty jest minusem. Ale czy to nie działa tak samo z dietą i sportem? 😉 No i ile osób najpierw poszuka w tej recenzji negatywów? 😉
Ostatni już minus, który zauważyłam to mimo poprawy stanu skóry, jej odżywienia, ujędrnienia, napięcia, poprawy kolorytu niestety seria Samarite nie działa tak dobrze na naczynka, jakbym tego chciała, jednakże do swojej pielęgnacji dodałam także piankę i tonik dedykowane do skóry naczynkowej i myślę, że to był strzał w dziesiątkę, ale to już zostawię na inny post.
Samarite Divine świetnie poradziło sobie z redukcją zaczerwienienia twarzy w okolicy policzków, nosa i czoła, ale nie zredukowało już widocznych naczyń krwionośnych. Nie zauważyłam pojawiania się nowych zmian w naczyniach krwionośnych, więc wzmocnienie, które obiecują być może tutaj miało miejsce, jednak moje oczekiwania w tej kategorii nie zostały zaspokojone do końca, no! Pomarudziłam! 🙂
Czy warto kupić kosmetyki z serii Samarite Divine?
Boże, tak! ALE jeśli to dla Ciebie duży wydatek, a chcesz sprawdzić na sobie działanie kosmetyków polecam zainwestować najpier w Elixir (jest duża szansa, że w paczce znajdziecie próbki kremu i balsamu!), którego cena w przeliczeniu na wydajność to około 30 złotych za miesiąc-półtora stosowania.
Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam trochę działanie wysokiej jakości luksusowych (a bo nie?) produktów z naszego rodzimego rynku, naszego kosmetycznego dobra narodowego 😉
Jeśli korzystaliście/łyście już z produktów tej marki koniecznie dajcie mi znać co o nich myślicie! Chętnie też odpowiem na Wasze pytania dotyczące mojego doświadczenia z Samarite Divine, także zachęcam do komentowania!
Dodaj komentarz