Studiowanie to niezwykły czas w życiu, a przynajmniej tak mówią 😉 A z pewnością jest to bardzo dobry czas dla blogera, który za jednym zamachem może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Znaczy się zaliczyć przedmiot i wrzucić swoje przemyślenia na bloga. W końcu nawet taki szaraczek celebryckiego świata jak ja ma coś do powiedzenia.
Zajęcia z bezpieczeństwa jakości żywności, to jedne z tych zajęć, które uważam za niedocenione przez studentów, ale trochę im się nie dziwię, bo temat bardziej zahacza o technologię żywienia. Jednakże wciąż to jedzenie ląduje w naszej diecie, na naszym talerzu, także obie te działki przenikają się wzajemnie.
Temat, który wybrałam sobie na rozważania kilkukrotnie poruszałam na fanpage czy na instastories – paranoja opakowaniowa to coś, co sami na codzień możemy zaobserwować robiąc zakupy, jeśli tylko zatrzymamy się w pędzie codzienności i zastanowimy – co ten plastik tutaj w zasadzie robi.
Świadomość konsumentów na temat ekologii, zdrowia i zafałszowania żywności rośnie z roku na rok. Widać także adaptację tego trendu w wielu kategoriach produktów spożywczych, jak pakowanie olejów w szklane, ciemne butelki, produkty zbożowe do kupienia na wagę do własnego materiałowego woreczka, pakowanie wędlin i serów w wielorazowy papier woskowany. Gdy jednak stoimy w sklepie przed warzywnym działem produktów z upraw bio eko możemy mieć przez chwilę wrażenie, że pomylono szyldy przy ustawianiu półek.
Opakowanie, gdy myślimy o produktach bio lub eko, instynktownie kojarzy się z zdrowym podejściem do planety. Z torebkami papierowymi, materiałowymi, z pakowaniem produktów w szkło, drewno, liście bananowe i całkowitą rezygnację z opakowania na rzecz drukowania laserowego kodów kreskowych na produktach. Jednakże robiąc zakupy często przekonujemy się, że jest zupełnie inaczej. Ogórki, które natura wyposażyła w grubą, zieloną skórkę mającą chronić miękki miąższ przed uszkodzeniami, pakujemy pojedynczo w termokurczliwy plastik. Rzodkiewki pozbawiamy naci i pakujemy w plastikowe pojemniczki. Doszło już do takiej paranoi, że pomarańcze i mandarynki obieramy ze skórki i w całości zamykamy w plastikowych pojemnikach. Od razu nasuwa się pytanie – po co to robimy? Dlaczego w czasach, gdy zagrożenie płynące z nadmiaru plastiku jest powszechnie znane, wciąż zawijamy brokuł w celofanowe folie?
Specjalne wyzwania dla opakowania
Prawdopodobnie jednym z powodów, dla których tak się dzieje może być trwałość ekologicznej żywności, która z założenia ma być pozbawiona konserwantów, wyhodowana bez chemicznych środków mających chronić ją przed zagrożeniami ze strony środowiska. Ne pryskane owoce czy warzywa znacznie szybciej stracą swoją jędrność, atrakcyjny wygląd i wartości odżywcze i znacznie krócej taka żywność może być przechowywana, dlatego też by powstrzymać dojrzewanie, utratę wody i spowolnić procesy gnicia pakujemy ją w plastikowe opakowania.
Żywność pakowana pojedynczo czy małymi ilościami to także zabezpieczenie dużych partii produktu przed stratami finansowymi producenta. Gdy jedno jabłko ze skrzynki zaatakuje pleśń cała skrzynka powinna trafić do utylizacji, bo jest toksyczna dla zdrowia. W przypadku pakowania owoców małymi ilościami (np. po 4 jabłka na tacce zawinięte folią) ryzyko przeniesienia się pleśni jest niewielkie. Plastik w tym wypadku chroni pożywienie przed zagrożeniem mikrobiologicznym, którego „nie musi się obawiać” żywność hodowana tradycyjnie z wykorzystaniem oprysku.
Kolejnym powodem, tym razem natury psychologicznej, dla którego nasza „lepsza żywność” pakowana jest w plastik może być jej cena, która zwykle jest od 0,5 do 2 razy wyższa za produkt z półki bio eko niż ze standardowego asortymentu. Ludzie lubią wiedzieć, że za coś płacą, a życie w XXI wieku przyzwyczaiło nas do ciągłego odczuwania „satysfakcji” (kultura życia instant) i czekanie na efekt poprawy zdrowia jest po prostu mało satysfakcjonujące, toteż świadomość zakupu lepiej opakowanego, wyglądającego zachęcająco produktu czule łechta nasz ośrodek nagrody w mózgu sprawiając, że poczujemy się lepiej wybierając produkt droższy. Oczywiście wyższa cena produkty wynika także niejako z kosztów opakowania, jednakże podejrzewam, że psychika ma tutaj także znaczenie. Leżące luzem, zwykłe marchewki nie wyglądają tak atrakcyjnie, jak marchewki w łubiance zawinięte w przeźroczystą folię wizualnie dodatkowo koją nasze poczucie estetyki.
Mimo, iż pakowanie warzyw i owoców w plastik kłóci się z ideą ekologicznego podejścia do życia to dla części z produktów znajdziemy wytłumaczenie. Czasem jednak producent chcąc wyjść naprzeciw oczekiwaniom konsumenta przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Sprzedając obrane owoce w plastikowych opakowaniach (obrane, niepodzielone pomarańcze, mandarynki, śliwki pozbawione pestek) jednocześnie chce ułatwić spożycie produktu dodatkowo generując kolejne śmieci, które trzeba będzie zutylizować. I są to przypadki, w których nie ma racji bytu argument o bezpieczeństwie jakości żywności.
Bardzo ciekawym przykładem tego, jak można wpłynąć pozytywnie na ten trend jest sprzedaż sałaty wraz z korzeniami, bez doniczki, tak by w domu móc podlewać ją i nie marnując zjeść całą. Jest to bardzo ciekawa alternatywa dla mytych, rwanych liści sałat pakowanych w foliowe torebki wypełnione gazem, który przedłuża ich świeżość. Nie jest to wciąż rozwiązanie idealne, bo główki sałaty sprzedawane są w foliowej torebce, ale liczę, że z czasem i tego producenci nie będą musieli używać. Fajnym rozwiązaniem, które niedawno wprowadził Lidl (ten sam, którzy rzodkiewki pakuje w pastik). Wspominiane już wcześniej tatuowane na warzywach kody kreskowe moga pomóc zmniejszyć ilość generowanych śmieci – dla mnie bombowy pomysł, oby się przyjął!
Póki co, niestety, z przykrością patrzy się na półki ze „zdrowszymi” warzywami i owocami lśniącymi od plastiku. Jednak nowe technologie i rozwiązania, które cały czas powstają mają szansę zakończyć tą plastikową paranoję w imię naszego zdrowia i realnie wpłynąć na nasze otoczenie redukując ilość plastiku wykorzystywanego w poprawie jakości dostarczanej nam żywności.
Będąc jednak optymistką skłaniam się ku temu, że aktualnie znajdujemy się w fazie przejściowej – uczymy się ekologii jednocześnie próbując znaleźć złoty środek, który ułatwi życie każdej przystosowanej i nieprzystosowanej do życia jednostce. Stąd też może wynikać ten nielogiczny chaos, który w tej chwili powoduje dysonans.
Ciekawa jestem jakie jest wasze zdanie na temat opakowań, czy także zauważyliście, że producenci czasem stają na rzęsach by uprościć nasze kulinarne przeboje zapominając o planecie? Może uważacie, że plastik to najlepsze wyjście, bo recykling to nie tylko takie dziwnie brzmiące słowo? Koniecznie dajcie znać!
Dodaj komentarz