lpm1

Ile razy przemierzałaś Rossmanna, czy Hebe w poszukiwaniu idealnego zapachu dla siebie? I nie mówię tu o perfumach, dezodorancie czy innym pachnidle, ale o pierwszej linii zapachowej, która trafia na nasze ciało. Czy już wiesz, ocb?

Tak! Chodzi o żel pod prysznic!

Mam tę przyjemność być #ambasadorkalpm czyli Ambasadorką Le Petit Marseillais i być jedną z dziewczyn, która testuje jeden z żeli nowej linii owej marki.

W paczce ambasadorki, poza żele dostałam także krem do rąk i uroczy przewodnik po świecie zapachów i kolorów, którymi dzieli się z nami LPM.

Żele pod prysznic Le Petit Marseillais znam od dawna i zawsze niecierpliwie wyczekuję promocji w Rossmannie, by tylko uzupełnić ich zapas. Moim dotychczasowym faworytem zdecydowanie był zapach Limonka&Mandarynka <3

Możliwość przetestowania Le Petit Marseillais ODŻYWIENIE – połączenia olejku arganowego z kwiatem pomarańczy okazała się prawdziwą przyjemnością.

Zwykle żele pod prysznic pachną intensywnie w czasie pienienia i tylko chwilę po wytarciu ręcznikiem. Jest to pewnie jedną z przyczyn oblewania się przez nas perfumami, w końcu pachniałyśmy przez chwilę, to i potem też chcemy, nie? Zatem byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, gdy będąc już prawie gotową do wyjścia wciąż czułam na swojej skórze miły, lekko słodki, ale nie mdły, zapach żelu pod prysznic.

Żel sprawia wrażenie wydajnego, dobrze się pieni i rozprowadza. Na zdjęciu zrobionym przeze mnie widać zużycie po 4 prysznicach (może ciut oszczędzałam, ale nie chciałam pozostawić na skórze uczucia niespłukanego płynu)

Niestety, nie mogę wam powiedzieć na 100%, jak ma się sprawa z odżywieniem, na które nastawiona jest seria, ponieważ w tej chwili jest sezon alergiczny i moja skóra przypomina tarkę. Mogę za to powiedzieć wam, że jako jeden z niewielu płynów, których używam na moją atopową skórę Le Petit Marseillais nie szczypie, nie podrażnia i nie wysusza dodatkowo mojej i tak już papierowej skóry. Może nawet trochę ją odżywił, ponieważ zwykle pękająca w czasie osuszania, od kilku dni nie wykazuje takich właściwości.

 

Skoro jesteśmy przy odżywieniu i nawilżeniu, przejdźmy może do drugiego produktu do testowania, tj. kremu do rąk. Mam naprawdę suche, tarkowate, papierowe dłonie, których skóra potrafi pęknąć sama z siebie i zalać ważne dokumenty czerwonymi kropkami. Sceptycznie podchodziłam do nowego kremu, dziesiątki sprawdzonych przeze mnie serum, odżywiaczy i innych ratujących dłonie cudów nie sprawdziło się.

Nie będę owijać w bawełnę, krem od Le Petit Marseillais z serii Odżywnienie nie jest kremem cud, niby ma odżywiać 24 godziny, ale po 1-2 godzinach moje ręce były tak przesuszone, jak wcześniej. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że po części wina to moich dłoni.

Przechodząc do pozytywów (bo owszem, takie są), krem wchłania się bardzo szybko, pozostawia miłe uczucie nawilżenia skóry oraz (co jest naprawdę super zaletą) nie pozostawia tłustego filtru na skórze. Krem pachnie bardzo przyjemnie, dlatego chętnie nosze go ze sobą i smaruję dłonie po każdym myciu.

Kolejną jego zaletą jest to, iż wydaje się całkiem wydajny. Nie trzeba wyciskać połowy tubki na jedno smarowanie, w moim wypadku wystarczyła kropa wielkości małego paznokcia.

 

Podsumowując, z pewnością zostanę przy marce, jak dotychczas, polując na promocje. Myślę, że nawet do gamy wyczekiwanych produktów trafi testowany właśnie żel, ponieważ naprawdę przypadł mi do gustu – cała łazienka pachnie moją kąpielą J Co do kremu, jednak daruję sobie kupowanie kolejnego opakowania, moje dłonie wymagają silniejszej pielęgnacji.

 

Zapraszam was także do rejestrowania się na stronie https://ambasadorkalpm.pl/ i łapania możliwości testowania nowości razem ze mną i z innymi #ambasadorkalpm