(Obrazek zapożyczony od Slim SIze Me)

Przeglądając fitnesski na fejsbuku wpadłam na post Slim Size Me, który jest wyzwaniem blogowym, które polega na spisaniu wszystkich rzeczy, czyli plusów, które daje nam sport. Inicjatywa jest bardzo zacna, zatem postanowiłąm, że nawet bez nominacji dołączę do grupy szerzącej to wydarzenie blogowe dalej. Zachęciło mnie do tego to, że może to być jeden ze świetnych środków przekazu trafiających do niezdecydowanych i mało zmotywowanych fitfreaków, którzy potrzebują małęgo kopa na start.

Zasady:
1. Każdy nominowany musi odpowiedzieć na pytanie: „Co nam daje sport?” – odpowiadać możecie w dowolny sposób, zachęcam do kreatywności;
2. Nominowany powinien napisać od którego blogera otrzymał nominację;
3. Po napisaniu swojej odpowiedzi, należy nominować 2 innych twórców internetowych (prowadzących blogi, kanał na YouTube, stronę na Facebooku i innych);
4. Nie chcesz się bawić? Nic na siłę, daj znać nominującemu, może znajdzie inną osobę na Twoje miejsce;
5. Chcesz wziąć udział w wyzwaniu, ale nie zostałeś nominowany. Nie ma problemu, odpowiedz na pytanie na blogu/Facebooku/ w komentarzu i daj znać osobie, u której się dowiedziałeś o tej akcji.

No to jedziem:

  • CIAŁO

Dzięki aktywności fizycznej, mimo lekkiej nadwagi (BMI umrzyj), na przestrzeni lat widzę zmianę w swoim ciele. Mimo, iż ważę (przez swoje zaniedbania) więcej niż na początku „poważnej” drogi fitnessowej to moje ciało wygląda 100 razy lepiej niż gdy byłam lżejsza. Albo tysiąc. Albo milion milionów. Jest dużo lepiej i dzięki temu nawet będąc jeszcze w połowie drogi, jestem w stanie powiedzieć: Lubię swoje ciało.

  • SAMOOCENA

Sport, jak wyżej zaznaczyłam, zdecydowanie poprawił moją samoocenę jeśli chodzi o mój wygląd. Ale na przestrzeni czasu zauważyłam także, że nie tylko moja fizyczna ocena samej siebie się zmieniła, ale też i postrzeganie siebie jako osoby i wiara w swoje możliwości skoczyła na dużo wyższy poziom. Teraz już wiem, że jestem zajebistą laską. A co!

  • ENDORFINY czytaj radość

Jednym z moich problemów jest wieczne wkurwienie. Wieczne, naprawdę. Permanentny wkurw towarzyszy mi od obudzenia się do pójścia spać i były czasy, że byłam w stanie zagryźć kogoś tylko dlatego, że za głośno oddychał. Nie oznacza to, że nie jestem szczęśliwa, bo obecnie jestem szczęśliwa, jak nigdy w życiu. Ale wciąż wkurwuina. Zapytajcie mojego Drwala 😉 Sport i drobne sukcesy (dzięki endorfinom i zadowoleniu z siebie) przynoszą ulgę mojemu wiecznie nabuzowanemu umysłowi. Spływa wtedy na mnie szczęście, spokój (no dobra, czasem po treningu nie mogę usiąść na dupie i skakałabym nad sufit) i poczucie zrobienia czegoś dla siebie.

  • ZDROWIE

To chyba element znany każdemu kto jest aktywny fizycznie. Nie znam przypadku, żeby osoba ćwicząca nie miała progresu w zdrowiu. No chyba, że ćwiczy zbez zaangażowania, je źle i w zasadzie to albo się przemęcza albo nawet kropelka potu nie spłynie po jego ciele. U mnie sport poprawia stabilizację uszkodzonego kolana, zwiększa moją wytrzymałość, działa korzystnie na astmę „ucząc” moje płuca lepszej pracy. Poprawia także moje nadwyrężone zdrowie psychiczne i podejście do świata – które także było „chore”. Bezpieczny sport to zdrowie, niezależnie od tego jaką dyscyplinę uprawiasz.

  • WOLNOŚĆ

Sport daje mi wolność. Wolność umysłu, przekonań. Wolność od ograniczeń, od schematów, od kompleksów, które zżerają człowieka jak ciężka choroba. Wolność od stresu i niepotrzebnych, gęstych i ciężkich myśli. Wolność bycia sobą, a nie czyimś wyobrażeniem mnie.

  • SUMIENNOŚĆ i ORGANIZACJA

Im więcej ćwiczę i im więcej sięna ten temat uczę, tym większą świadomość zasad panujących treningiem posiadam. Oczywiście, w treningach ważna jest róznorodność, ale także to, by ćwiczyć regularnie. A aby móc to robić trzeba wszytsko sumiennie zapralnować i zorganizować swój dzień tak, by każdy jego punkt był wykonalny. Ukłądając plan tygodnia – jednym z najważiejszych dla mnie punktów – jest wpasowanie treningów w cały dzień i dopasowanie do nich odpowiednich posiłków. Dopiero wtedy zabieram się za dopisywanie do kalendarza wszelkich innych zajęć. Sport uczy organizacji, nie tylko aktywności fizycznej, ale i całego życia, dzięki czemu człowiek oducza się ciągłęgo braku czasu i prokrastynacji. Sport daje kontrolę nad własnym życiem.

  • CIERPLIWOŚĆ

Jak powszechnie wiadomo, cierpliwość to podstawa zdrowego i zrównoważnonego rozwoju. Nie da się zbudować szewściopaka w tydzień, ani zrzucić 10 kilo w dwa tygodnie (no chyba, że utniesz sobie nogę). Na efekty ciężkiej pracy trzeba czekać miesiąc, dwa, pół roku i nie ma magii, która to zmieni. Trzeba ćwiczyć, nie odpuszczać i cierpliwie czekać, aż  z małego nicepsa wykiełkuje piękny biceps. Ale nie martw się. Nawet jeśli jesteś tak niecierpliwy jak ja, to zaangażowanie w to co robisz i świadomość własnego ciałą pomoże Ci w pracy nad cierpliwością.

  • DOKŁADNOŚĆ

Sport uczy, że nie ma niczego na pół gwizdka. Jeśli robisz trening na odwal się to i Twoje efekty będą na odwal się i dodatkowo możesz nabawić się kontuzji. Technika, technika i jeszcze raz technika to podstawa, a jak wiadomo poprawna technika to dokładność wykonywania ruchów. Dzięki nabieraniu nawyku poprawiania własnych błędów w ćwiczeniach, nabieram także nawyku robienia dokładnie wszelkich innych prac, których podejmuję się w ciągu dnia. Nie raz zdarzało mi się zrobić coś byle jak i złościć się z byle jakich efektów. Jeśli chcesz poważnych wyników, to podchodź do wszytskiego poważnie, zwracając uwagę na dokładność wykonywania zadania.

  • CHĘĆ ROZWOJU

Dzięki każdemu małemu osiągnięciu, kilku centymetrów głębiej w przysiadzie, jednej pompki więcej, czy kilku minutom bez zasapania w treningu więcej nabieram ochoty na kolejne treningi. Chcę rosnąć w siłę, chcę być sprawna i wytrzymała. Chcę uczyć się więcej, rozwijać moją pasję i czerpać z niej garściami. Chęć rozwoju żłobi we mnie jak rzeka w kanionie kolejne etapy. Pomysł studiowania dietetyki, czy fizjoterapii zrodził się u mnie właśnie wtedy, gdy byłam w najgorszym dołku emocjonalnym, a sport (dokłądnie crossfit) wyciągnął mnie z niego siłą górala z reklamy Tatry.

  • CEL

Wiele rzeczy robimy w życiu, bo po prsotu je robimy. Nie zastanawiamy się nad ich sensem i przeznaczeniem. Zaczynając mój kolejny sportowy etap w życiu nie miała sprecyzowanych celów, które motywowały by mnie i jednocześnie wyznaczały ścieżkę, którą powinnam iść, by cel ten osiągnąć. Z czasem, wchodząc głębiej w aktywność zaczęłąm rozróżniać zależności działające na organizm w konkretnych treningach. Po czasie zrozumiałam, że bez celu, robiąc treningi na łapu capu nic ciekawego nie osiągnę. Nauczyłam się także, że cel to nie Mount Everest, można go przesunąć, zmienić, lub osiągnąć i nie płąkać, że teraz już nic nie ma do roboty. Najważniejsze jest jednak, by cel ten sprecyzować i mieć go ciągle przed oczami. Nie ma chyba nic bardziej motywującego i mobilizującego niż osiągnięcie założeń, które przed sobą stawiamy. I to nie tyczy się tylko sportu. Ale sport z pewnością pomoże Ci zrozumieć działanie mechanizmu „celu”.

  • SIŁA

TO chyba logiczne, że ćwicząc jesteśmy coraz silniejsi. Coraz więcej jesteśmy w stanie zrobić, udźwignąć i przetrwać. Siła nie tylko fizyczna, ale psychiczna to wynik treningów, w które wkładasz całe serce. Siła, którą zwiększam ćwicząc na pewno w życiu mi się przyda. Czy to zakupy, czy to wniesienie na 4te piętro szafy, czy na starość najbliższych noszenie ich właśnie na rękach, jak oni nosili mnie gdy byłam mała. Siła jest ważna i jestem wdzięcza, że sportmi ją daje.

Na teraz sądzę, że jest to conajmniej większość punktów, które mogę zaliczyć do kategorii „Co nam daje SPORT”. Z pewnością do tej listy dorzucisz jeden albo dwa, jak nie więcej punktów, które sport dał Tobie.