Internety to piękne miejsce, możesz znaleźć w nich prawie wszystko. I właśnie tak znalazłam PRZEPYSZNY czekoladowy ciasteł (chociaż ciasteły się piecze), który nie ma w sobie cukru – poza cukrami ze słodyczy natury J
Przepis jak zwykle, zmodyfikowałam na swoją modłę, m.in. dlatego, że daktyle są poza zasięgiem mojego portfela, a cierpliwość nie należy do moich cech (chociaż niestety przy robieniu tegoż cuda musiałam ją trochę nadwyrężyć).
Ciasto ma to do siebie, że jego spód jest słodki jak ulepek, a jego masa jest tak gorzka, że nie idzie jej zjeść samej (no chyba, że jesteś hardcorem :D) ale oba te elementy, połączone ze sobą dają istny majstersztyk zdrowej kuchni.
Pamiętajcie, że ciasto, mimo iż jest „fit” i „dietetyczne” to ma dużo kalorii, węglowodanów i tłuszczy (ah kokoski) także polecam je na specjalne okazje 😀
Składniki: (powiedzmy na 12 porcji, dzielenie w formie dowolne)
SPÓD:
– 200 g rodzynek
– szklanka wiórków kokosowych
– ½ – ¾ szklanki płatków owsianych
– łyżka oleju kokosowego
MASA:
– 800 ml mleka kokosowego (wychodzi dwie duże puszki)
– 2 tabliczki gorzkiej czekolady 85%
– owocki gatunku i ilości wg uznania (u mnie 250 g borówek)
Przygotowanie:
Rodzynki moczymy we wrzątku około pół godziny, blendujemy z resztą składników na spód, najlepiej do gładkiej konsystencji, ale nie jest to wymogiem, Masa ma się do siebie kleić. Wykładamy do formy, rozprowadzamy i wkładamy do lodówki, a niech się chłodzi, a co!
Mleko kokosowe w oryginalnym przepisie miało stać minimum 24 godziny w lodówce, aby stężało całkowicie – jeśli wasze takie jest, bomba! Jeśli stało mniej, a jest solidnie schłodzone, nie martwcie się, po prostu będzie duuużo dłużej zastygać 😉
Także zaczynamy zabawę od przełożenia mleka do garnka, dorzucamy połamaną czekoladę i tu zaczyna się najmozolniejszy proces zależny od was. Mieszamy… mieszamy… mieszamy… I jeszcze trochę mieszamy. I jeszcze… aż cała czekolada połączy się z mlekiem dając piękną kakaową masę. Starajcie się nie dopuścić do zagotowania ( w oryginalnym przepisie było to zabronione wręcz, bo ponoć może nie stężeć). Moja masa lekko się zagotowała, więc gdy zaczęła bąbelkować to odstawiłam garnek na bok i zostawiłam ją do ostygnięcia. Po pół godziny przełożyłam masę na chłodny już spód. 15 minut później posypałam masę owocami i wstawiłam do lodówki. Niestety 2 godziny później masa była wciąż lekko płynna i wpadłam w panikę, że ciasto nie wyszło, ale następnego dnia okazało się, że jest idealne!
Następnym razem mam zamiar do masy dorzucić odżywkę białkową, zobaczymy co z tego wyjdzie! Jeśli ktoś z was uprzedzi mnie w tym wyczynie, dajcie znać!
Wartości odżywcze: (na porcję)
347 kcal
4 g białka
26,3 g tłuszczy
24,1 g weglowodanów
Dodaj komentarz