Nie stresuj się! To wszystko wina stresu! Wyluzuj, bo to szkodzi zdrowiu! Stres to cichy zabójca! Stres to przyczyna wszystkich Twoich problemów! Od stresu się umiera!
Ile razy dotarła do Ciebie ta mieszanka? Ile razy rzucano tymi hasłami w Twoją stronę? Ale co tak naprawdę (poza tym, że jest szkodliwy) wiesz o stresie? Zapraszam do lektury, może dowiesz się czegoś nowego lub uzupełnię Twoją wiedzę!
CZYM JEST STRES
Jest to reakcja emocjonalna, poparta chemią naszego organizmu, m.in. hormonami i neuroprzekaźnikami. Kojarzy się on zwykle z negatywnymi wydarzeniami, ale tak naprawdę stres jest zarówno odczuwany w sytuacjach, które są dla nas nieprzyjemne i przyjemne. W zależności od tego co się wydarzyło i, co bardzo ważne, jak zareagujemy możemy w czasie stresu odczuwać poddenerwowanie albo podekscytowanie. Stres powodowany jest przez pracę, relacje, stan portfela, zdrowia, wyzwania stojące przed nami w życiu. Powodowany jest przez oczekiwanie na randkę, przyjaciela, maila. Na jego pojawienie się ma wpływ nagły hałas, niespodziewany prezent, trzask za oknem, zbyt gorąca woda, która nagle wystrzeliła z prysznica, bo nie ogarnęliśmy kurków. Stres jest z nami wszędzie.
A NA KIEGO NAM TO?
No to jak żyć bez stresu, jak się pozbyć tego „negatywnego” czynnika?
Powoli, powoli. Najpierw trzeba zrozumieć, po co nam on w życiu. Bo to nie jest także jest nam niepotrzebny. Nie pojawił się w naszym funkcjonowaniu bez powodu i tylko po to, by nas deptać i niszczyć. Co to to nie. Stres jest nam potrzebny. Serio.
Lata temu, za górami, za lasa… a nie, czej, to nie ta bajka. Stres będąc reakcją obronną i zapobiegawczą, w zamierzchłych czasach pozwalał człowiekowi pierwotnemu przetrwać. Gdyby nie stres, to nie mogłabym teraz klikać w klawisze, a Ty tego czytać, bo po prostu wyginęlibyśmy jak ptaki dodo. Celem stresu było przygotowanie nas na występujące zagrożenia i wyzwania, dzięki czemu mogliśmy zareagować bardzo szybko, np. gdy w okolicy koczowiska, czy jaskini, krzaki zaczęły wydawać dźwięki sugerujące pojawienie się drapieżnika.
DWA STRESY
Jak być może wiesz, doświadczamy dwóch rodzajów stresu: krótkotrwałego i długotrwałego, najczęściej przewlekłego. I każdy z nich ma na nas inny wpływ.
Stres krótkotrwały może mieć korzystny wpływ na nasz układ odpornościowy, mobilizując organizm do reagowania na czynniki go wywołujące. Mobilizuje on nie tylko naszą fizjologię, ale także nas samych, umysłowo. Jego obecność może sprawić, że podejmiemy działanie, będziemy szukać rozwiązania problemu, nowego podejścia do danej sytuacji, w której się znajdziemy. Może także być dla nas sygnałem o potrzebie zmian, który popchnie nas do innego działania, niż to, które podejmujemy zwykle. Uciekł autobus, a nam się spieszy? Mapa, nowa trasa, alternatywne sposoby dotarcia na miejsce. Nagła przerwa w dostawie prądu? To może zamiast Netflixa dzisiaj jak zwykle, to skoczę na spacer lub przeczytam książkę, która od dawna leży na kupce wstydu? Nie ma w sklepie ulubionego gotowca na obiad? No dobra, to dzisiaj spróbuję ugotować coś samodzielnie! Klient lub szef zadał nam pytanie na które nie znamy odpowiedzi! Dobra, sięgnę po inne, nowe źródła i dowiem się czegoś nowego, a przy okazji podniosę swoje kompetencje!
Ale może być i tak, że nawet te krótkotrwałe stresy, pojawiające się regularnie, nie będące rozładowywanymi, odreagowywanymi, rozwiązanymi podjętym działaniem, mogą stać się problemem. Albo nadmiar tych krótkotrwałych stresów, szczególnie gdy jesteśmy przemęczeni, niedożywieni, chorzy, przeładowani obowiązkami mogą przejść na drugą stronę mocy i stać się stresem przewlekły.. A może też zdarzyć się tak, że po prostu ze względu na tryb życia, pracy, otoczenie, nasze dotychczasowe doświadczenia, zasoby, wyuczone działanie, losowe sytuacje, pojawi się stres długotrwały z samego faktu jego „właściwości”. Męczący sąsiad, choroba, trudna, nieatrakcyjna, mało rozwojowa praca, studia, niezdrowe relacje z bliskimi, seria niefortunnych zdarzeń, zadanie, które w naszym pojęciu nas „przerasta i przytłacza”. Nasza codzienność niestety jest tego pełna.
Co ciekawe, jeden i drugi stan można podzielić na stres mający dobry wpływ na nas i ten, który wpływ ma niekorzystny. I ten drugi, ot ciekawostka, nazywamy dystresem. Bo długotrwały stres, spowodowany np. przygotowywaniem się do zawodów sportowych, czy ważnego wystąpienia – gdy będziemy regularnie pracować nad odpoczynkiem, rozładowaniem napięcia, akceptacją i umiejętnościami zdrowego reagowania na trudności wynikające z czekającego nas zadania, może okazać się, że i ten stan trwający dłuższy czas będzie dla nas rozwojowy, pobudzający i motywujący. Ale tylko wtedy, gdy zadbamy o swoją psychikę i ciało.
CO TO NAM ROBI?
Jak wspomniałam wyżej, stres ma wpływ na fizjologię naszego organizmu, przede wszystkim na pobudzenie autonomicznego układu nerwowego, czyli tego, którego działanie jest niezależne od naszej woli. Odpowiedzią AUN na stresor jest między innymi zwężenie naczyń krwionośnych, nasilenie pocenia, szczególnie dłoni, stóp, twarzy i pach. Może pojawić się także gęsia skórka.
AUN wpływa także na nasz układ pokarmowy i energetyczny, czego efektem jest spowolnienie tempa pracy układu pokarmowego, czyli trawienia, wchłaniania składników pokarmowych i przesuwania się treści pokarmowej z żołądka do jelita cienkiego, a z tego do jelita grubego. Następuje także zaciśnięcie zwieracza odbytu i cewki moczowej (choć u niektórych nie jest problemem problem z wypróżnianiem, a właśnie biegunka i częste oddawanie moczu).
Ponadto zwiększa się stężenie glukozy we krwi, ciśnienie oraz tętno. Stąd stres przewlekły jest jednym z czynników rozwoju insulinooporności, stanu przedcukrzycowego, nadciśnienia i chorób układu krążenia.
Stres możemy odczuwać także jako ból głowy, uczucie ściśnięcia żołądka, napięcia w różnych miejscach ciała, zachorować na fibromialgię i choroby autoimmunologiczne. Objawem przewlekłego stresu będzie także zmęczenie, którego nie regeneruje sen, jeśli się pojawia. Bo i bezsenność może być spowodowana stresem. Możemy także być nerwowi, wiecznie głodni (mózg potrzebuje na szybko rozładować napięcie, a jedzenie robi to „natychmiast” wpływając na nasz ośrodek nagrody), czuć się nieswojo, unikać relacji z wartościowymi ludźmi, nabawić się zaburzeń lękowych. Jest także jednym z czynników, które wpływają na rozwój depresji, czy zespołu stresu pourazowego. Chorobliwy stres niszczy nas fizycznie i psychicznie.
ELIKSIR POSTARZAJĄCY
Kolejny niefajny efekt przewlekłego, psychicznego stresu to niestety przyspieszenie starzenia naszych komórek. Ich wiek określa się na podstawie długości telomerów, takich końcówek naszych chromosomów. Normalnie telomery skracają się wraz z wiekiem, ale na ich długość mają wpływ także przebyte choroby, a że przewlekłość stresu jest stanem chorobowym, to niestety nasza młodość metaboliczna na tym znacząco cierpi.
WALCZ LUB UCIEKAJ czy OPIEKUJ SIĘ I KUMPLUJ?
Powszechnie wiadomo, że hormonem stresu jest kortyzol, który przygotowuje organizm do działania – ma wpływ na zwiększenie ilości glukozy we krwi, byśmy mogli wykorzystać energię do np. ucieczki. Organizm nie odróżnia napięcia spowodowanego fakapem w pracy, mailem od szefa, wkurzającego sąsiada od biegnącego na nas stada rozjuszonych kurczaków. Dla niego stres to stres. Więc szykuje się do działania.
Kortyzol między innymi spowalnia także pracę układu pokarmowego – coby energii nie zużywać na trawienie. No i ma wpływ na mechanizmy reakcji na stresory, które nas dosięgają. Zapewne kiedyś rozpiszę się o kortyzolku więcej, ale dzisiaj lecimy dalej z tematem.
Kiedyś myślano, że reakcją na stres jest mechanizm „walki i ucieczki”, być może nawet wiesz czym on jest. W czasie stresu wydziela się adrenalina i noradrenalina i w zależności od tego „co wybierzemy” ten neuroprzekaźnik przejmuje działanie. Adrenalina sprawia, że „walczymy”, czyli podejmujemy jakieś działanie w stresie, a noradrenalina, że „uciekamy” czyli wycofujemy się z działaniem „unikając zagrożenia”.
Jednakże psycholog Shelley Taylor określiła jeszcze jedną drogę reakcji na stresor, którą nazwała „zaopiekuj się i zaprzyjaźnij”. Postawiła hipotezę, iż strach i agresja to raczej ewolucyjna domena mężczyzn, choć aktualnie ta generalizacja jest mocno stereotypowa i mówi się, że reakcja ta dotyczy także ich. Tezę oparła o ewolucyjną rolę kobiet, które opiekowały się potomstwem, gdy mężczyźni zajmowali się zdobywaniem pożywienia. No ale w zasadzie o co chodzi?
A mianowicie o to, że u niektórych osób (bo schodzimy z generalizowania) przeważa inny hormon niż kortyzol, a jest nim oksytocyna – tzw. hormon bliskości. Związany jest on z ze zmniejszeniem odczuwania lęku i większym opanowaniem i założę się, że każdy zna choć jedną osobę, która na stres reaguje właśnie tak – nie daje się ponieść emocjom i patrzy racjonalniej na daną sytuację.
PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD PUNKTU SIEDZENIA
Stres ma to do siebie, że nie da się jednoznacznie określić jego natężenia na skali. Każdy z nas reaguje trochę inaczej na konkretne sytuacje w życiu i każdy z nas będzie inaczej odczuwał poziom natężenia stresu.
W osobniczej reakcji na stresor istotne jest to, jak my postrzegamy to co się dzieje. Niezależnie od sytuacji, przeświadczenie o negatywnym wydźwięku tego co się dzieje będzie potęgowało niekorzystny wpływ stresu na nasz organizm i psychikę. Badacze sprawdzili w jaki sposób nasze „nastawienie” wpływa na nasze ciało i u osób, którym przekazano, że dany bodziec jest negatywny zaobserwowano zwiększone tętno i obkurczenie naczyń krwionośnych. Z kolei u osób, które były poinformowane o korzystnym wpływie stresu na podjęcie działania zaobserwowano jedynie wzrost tętna, co sugeruje, że ich reakcja była bliższa podekscytowaniu czy przypływie odwagi, a nie lękowi.
Ciekawym jest też fakt, że gdy próbujemy wypierać fakt bycia zestresowanym, udawać, że tak nie jest, samemu sobie lub otoczeniu wmawiać, że wcale się nie stresujemy – zwiększa to napięcie, które nam towarzyszy, nasila reakcje mięśniowe czy hormonalne. A w kwestii żywienia i pracy nad nawykami może spotęgować występowanie zaburzeń odżywiania, kompulsywnych zachowań (podświadomego odreagowywania, do którego skłania nas mózg) i zaburzeń postrzegania swojej sprawczości – czyli zdolności do wpływania na swoje działania.
TARCZA I ZBROJA
Czy jesteśmy skazani na to, jak reagujemy na stres? Jeśli reagujemy intensywnie i negatywnie, to czy nie ma dla nas nadziei? No nie, totalnie nie. Reakcji na stres, jak większości rzeczy w życiu, możemy się nauczyć. Czy to samodzielnie pracować nad swoimi emocjami i wpływem umysłu na ciało i ciała na umysł, czy np. w terapii ze specjalistą.
To jak myślimy o stresorach, to jak trzeźwo podchodzimy do sytuacji, to jak wypracujemy swoje reakcje będzie oddziaływało na całościowy wpływ na nasze ciało. Postrzegając daną sytuację i to, że nasz organizm wysyła nam sygnały, że się stresuje, jako potrzebę przygotowania się, mobilizacji do działania, potrzeby skupienia się na konkretnym działaniu, pomaga zaakceptować oraz zmierzyć się ze stresem. A akceptacja tego, że coś się dzieje, to jeden z ważniejszych kroków, które należy podjąć.
MASZ KONTROLĘ
Słysząc słowo „akceptacja” wiele osób stawia je na równi z „lubieniem i pochwalaniem” tego co się wydarzyło. A to są zupełnie dwa różne terminy. Akceptacja oznacza, że pogodziliśmy się, przyjęliśmy do wiadomości, że coś się wydarzyło, dzieje. Akceptacja oznacza, że mamy świadomość realności stresora i daje nam to możliwość szerszego spojrzenia na problem, bez emocji, i określenia – na co mamy, a na co nie mamy wpływu.
MASZ WPŁYW
A nie na wszystko co nas dotyka, spotyka, otacza mamy wpływ. Nie zwrócimy bliskim życia, nie sprawimy, że złośliwa z natury osoba przestanie się nad nami pastwić, że rodzina zacznie nas wspierać w zmianie nawyków żywieniowych stawiając swoje życie na głowie, że pies przestanie chorować, migrena już nigdy się nie pojawi, rachunki nie będą rosnąć, czy teściowa próbować układać nam życie.
Ale to na co mamy wpływ to nasza reakcja i nasze działanie. Naukowcy zajmujący się tematyką stresu wyodrębnili trzy sposoby reagowania oraz wynikające z nich działania.
Pierwszym z nich jest ZADANIOWA reakcja na stres, która cechuje się planowaniem aktywności związanych z poradzeniem sobie z daną sytuacją, rozkładając ją na mniejsze, łatwiejsze do przyswojenia etapy, np. ustalenie planu w pisaniu pracy licencjackiej, zmianie zatrudnienia, przeprowadzce, poprawie zdrowia, redukcji kilogramów czy ostatnim pożegnaniu bliskiej osoby.
Drugim jest SKUPIENIE SIĘ NA PRZEŻYWANYCH EMOCJACH, co pozwala na zaakceptowanie tego co czujemy, dzięki czemu nie będziemy kumulować napięcia oraz zaczynamy rozumieć swoje potrzeby.
I jak te dwa style są zdrowe i warto by występowały najlepiej w pakiecie, tak jest jeszcze jeden, który może być zarówno użyteczny, jak i pułapką, w którą wpada wiele osób. Jest to ZAANGAŻOWANIE W CZYNNOŚCI ZASTĘPCZE. I tak jak zwykle powtarzam pacjentom, by redukowali stres w inny sposób niż jedzenie – idąc na spacer, kolorując kolorowanki, rysując, malując, uprawiając sport, grając w gry, układając puzzle, robiąc domowe spa i inne cuda na kiju, tak nadmierne skupienie się na czynnościach zastępczych może prowadzić do zatracenia w nich, szczególnie, gdy na rozładowanie stresu wybieramy niezdrowe opcje, takie jak zajadanie, używki, kompulsywne zachowania, czy to związane z zakupami, jedzeniem, trenowaniem, spędzaniem czasu na rozrywkach.
Dlatego warto jest połączyć wszystkie trzy sposoby, by wypośrodkować redukowanie stresu. Pozwolić sobie na przeżycie, zrozumienie i akceptację emocji. Później ustalić plan działania i odstresować się dodatkowo znajdując zdrowe i wspierające nas zajęcia, które pozwolą nam na trochę oderwać się od nałogowego przeżywania nawarstwionych emocji.
STRESUJĘ SIĘ WIĘC JEM
Wspomniałam chwilę wcześniej o tym jak nieprawidłowa reakcja na stres może prowadzić do kompulsywności, chociażby w jedzeniu. Ale nie tylko „rzucanie się na jedzenie” może być odpowiedzią na ten stan. Przeżywanie stresu ma wpływ na ilość, częstość, jakość posiłków oraz na to jakie i ile napojów spożywamy. I efekt ten nie ma nic wspólnego z potrzebami fizjologicznymi ciała.
Nierozładowywany, nie akceptowany i przepracowywany stres może prowadzić do różnych zaburzeń odżywiania. Może powodować, że jemy więcej (i dzieje się tak u ok 30% zestresowanych osób) lub ograniczamy przyjmowanie pokarmów (taką reakcją cechuje się 48% badanych). Oczywiście, w tym jaką drogę obierzemy dużą rolę odgrywa rodzaj stresu – przewlekły najczęściej powoduje przejadanie. Jednak oczywiście mają tutaj wpływ także nasze cechy indywidualne.
Warto też wiedzieć o tym, że trzymanie się kurczowo restrykcyjnych diet jest jednym z czynników, które w czasie wystąpienia nowego, nagłego lub narastającego przewlekłego stresu, zwiększających szansę na przejadanie się w ramach jego rozładowania. A tu już krótka i prosta droga do wykształcenia niekorzystnych nawyków żywieniowych, tym bardziej, że najczęściej wybierane w stresie jedzenie to produkty wysokowęglowodanowe, wysokokaloryczne, wysokotłuszczowe – tzw. produkty o wysokiej smakowitości.
I warto pamiętać o tym, że to zajadanie nie dotyczy tylko „negatywnych stresów”, bo zajadamy także takie stany jak radość, ekscytacja czy podniecenie.
JAK ZMNIEJSZYĆ POZIOM STRESU?
Dbać o siebie. I fizycznie i psychicznie. No ale dobra, konkretnie. Po pierwsze warto pracować nad reakcją na stres, tak by jednak przeważały te zdrowe, które będą miały mniej szkodliwy wpływ na nas całościowo. Chodzi tutaj o kwestię postrzegania sytuacji stresowych oraz obecności tego zjawiska w naszym życiu. Stresy były, są i będą z nami do końca. To jak będziemy na nie reagować ma ogromne znaczenie dla naszego samopoczucia i funkcjonowania.
Warto stresor i sam jego efekt potraktować jako sygnał o potrzebie przygotowania się, zmobilizowania do poradzenia sobie w danej sytuacji. Skupieniu na rozwiązaniu/rozładowaniu napięcia, zamiast zapętlaniu na samym problemie/sytuacji. Można takie rzeczy wypracować samemu, można także popracować nad tym z terapeutą, do czego z całego serca zachęcam.
Bardzo ważnym elementem radzenia sobie ze stresem i zmniejszania jego poziomu jest akceptacja. I nie mam na myśli tego, że akceptując coś popieramy lub zgadzamy się na daną sytuację/wydarzenie. Akceptacja oznacza jedynie to, że uznajemy fakt, że coś się stało/dzieje, że tak aktualnie wygląda dana rzeczywistość. Gdy przestaniemy zapętlać się w negowaniu, bagatelizowaniu lub ignorowaniu sygnałów, że coś nie gra, to będziemy mogli spojrzeć trochę szerzej i określić, na co mamy, a na co nie mamy w danym momencie wpływu. A to już furtka do kolejnego kroku – reakcji, podjęcia działania.
A czy poza samą rozkminą około stresową możemy wprowadzić coś na stałe do naszego życia, by na bieżąco rozładowywać codzienne napięcie? No oczywiście, że tak.
Przede wszystkim dbajmy o to, by w życiu, poza pracą i obowiązkami, robić to co lubimy, to co sprawia nam przyjemność i to co jednocześnie nie jest szkodliwe dla naszego zdrowia. Zawsze namawiam pacjentów, by w ciągu dnia znaleźli chociaż chwilę dla samych siebie. Nawet jeśli będzie to 15 minut w ciągu całego dnia, ale żeby ten czas był tylko ich i nie polegał na przeczekaniu do kolejnych zadań na liście życia „to do”.
Oczywiście, jak najbardziej czas ten może być spędzony z bliskimi nam osobami, w których towarzystwie czujemy się swobodnie i spokojnie, jak najbardziej! Zachęcam jednak także do tego, by znaleźć zajęcia, które będą tylko nasze. W końcu to my jesteśmy najważniejszą osobą w naszym życiu, tą z którą spędzimy je całe, w 100%. Tą, która zadba o nas najlepiej i zna nas najlepiej.
Zwykle, gdy rozmawiam z ludźmi o tym jak się odstresowują to padają hasła typu: oglądam telewizję, przeglądam socialmedia. No i ok, rozumiem, że to jest prosta i dostępna forma, ale zupełnie nie jest to coś, co da nam się oderwać od myślenia „w tle” o problemach. Człowiek odstresowuje się najlepiej, gdy jest w coś zaangażowany. Jeśli mój rozmówca nie wie co lubi, nie wie co powoduje, że czuje się wyciszony, spokojniejszy emocjonalnie, mniej napięty to proszę, by przypomniał sobie co lubił robić kiedyś, jako dziecko, nastolatek, młody dorosły. Z czasem często zarzucamy drobne przyjemności dnia codziennego. Bo ok, wyjazd na Karaiby nas odpręży, w większości przypadków, ale jednak warto mieć w zanadrzu coś na tu i teraz. I coś, co nie jest paczką chipsów.
NO TO JAK JULKA?
Dobra, dobra, już, do brzegu. Nie powiem nic odkrywczego, gdy rzucę hasłem – na każdego z nas zadziała coś innego. Ale mogę rzucić kilkoma propozycjami, które działają u mnie, u osób, które znam i u moich pacjentów. No to lecimy:
- TAŃCZ. Poważnie. Włącz ulubioną muzykę i pląsaj w taki sposób, jak chce robić to Twoje ciało. Nie muszą to być kroki jak u Egurroli. Machaj rękami, skacz, rób to, co podpowiada Ci Twoje ciało!
- POĆWICZ. Nawet jeśli będzie to 10-15 minut jogi na kanapie.
- RYSUJ. Kółka, kreski, kropki, pieski, kotki, krajobrazy, bohomazy. Cokolwiek.
- KOLORUJ. Na przykład kolorowanki dla dorosłych. Możesz znaleźć je w większości księgarni, empików, papierniczych. Możesz też ściągnąć w internetu. Ja polecam kolorofanki.pl, uwielbiam je!
- CZYTAJ. Nie musi to być nic ambitnego i rozwojowego. Masz się odprężyć, a nie posiadać nową wiedzę i umiejętności. Harlequiny, książki przygodowe, opowiadania, wszystkie, które Cię zaangażują. Ebooki, papierowe. Byle nie przerzucanie stron w necie.
- UKŁADAJ PUZZLE. Jeśli masz mało czasu to polecam kupić matę do puzzli, która pozwoli Ci schować je w trakcie układania i wrócić do nich, gdy znów będziesz mieć czas.
- SŁUCHAJ. Może nie samej muzyki, jeśli działa na Ciebie jak tv, czyli leci w tle, ale może audiobooki?
- SPACERUJ. I możesz zabrać wtedy audiobooka 😉 Narobisz kroków, rozruszasz organizm, dotlenisz się, odprężysz. Tylko nie analizuj wtedy całego dnia! Skup się na tym co jest dookoła, wybierz inną trasę niż zawsze, poobserwuj przyrodę, miasto.
- ZBUDUJ COŚ, np. MODEL. Czy to z klocków, czy plastiku, czy metalu. Daj sobie czas na coś kreatywnego.
- ULEP COŚ. Plastelina, modelina, glina, masz wiele możliwości!
- MEDYTUJ. I nie denerwuj się, gdy umysł sie „nie zamknie”. Medytacja nie polega na ciszy w głowie, a na tym, że nie łapiesz myśli, które lecą, a dajesz im przepływać nie skupiając się na nich. Możesz też np. puścić sobie relaksację Jacobsona na youtube czy w innym serwisie.
- LEŻ I PATRZ W SUFIT. Bo kto Ci zabroni? Możesz, jeśli Cię to wycisza. Odpocznij!
- ZRÓB DOMOWE SPA! Maseczka, olejowanie włosów, paznokcie, kąpiel w wannie, odprężający prysznic,
- ZRÓB SUDOKU, KRZYŻÓWKĘ, ŁAMIGŁÓWKI jeśli tylko lubisz takie aktywności ćwiczące móżg i dają Ci one ukojenie od dnia codziennego.
- PISZ. Napisz wierszyk, opowiadanie, spisz listę rzeczy, które lubisz, które chcesz zrobić, poćwicz kaligrafię, stwórz bulletjournal.
- GRAJ W PLANSZÓWKI. Solo, z kimś bliskim, w grupie.
- IDŹ ZE SOBĄ NA RANDKĘ. Do kina, teatru, muzeum, na wystawę, basen, do knajpy (nie zajadać! dla przyjemności, zgodnie z zasadą 80/20)
- ZRÓB COŚ CO ODKŁADASZ OD LAT. Odśwież hobby, poszukaj nowego, zapisz się na zajęcia językowe, tańce, malowanie, impowizację, emisję głosu, składanie origami, szycie, haftowanie, naukę makijażu, burleskę, strzelnicę, budowę robotów, wszystko na co sobie nie pozwalasz 'bo nie wypada, bo szkoda czasu na „głupoty”, bo co inni powiedzą’
- POBAW SIĘ ZE ZWIERZAKIEM. Na pewno stęsknił się za uwagą, którą dostawał kiedyś, a teraz nie ma dla niego czasu. Wyczesz, pokulaj piłkę, poucz sztuczek, poleż pyrgając w ucho.
- ODŚWIEŻ WSPOMNIENIA MIŁYCH CHWIL. Obejrzyj zdjęcia, filmy z wakacji, spacerów, wypraw, wydarzeń, które były dla Ciebie ważne, miłe, które są budujące i napędzające.
WSPARCIE W KUCHNI
A w zasadzie na talerzu. Poza technikami odstresowującymi, możemy wesprzeć organizm w radzeniu sobie z samym odczuwaniem stresu, a także ze zmniejszaniem jego wpływu na nasze tkanki, tym co mamy jemy.
I znów, nic odkrywczego, ale dbaj o to jak się odżywiasz. Jedz warzywa, owoce, pełnoziarniste produkty, tłuszcze roślinne, odpowiednią ilość białka. Dobrze odżywiony organizm jest w stanie lepiej poradzić sobie zarówno z fizycznymi skutkami stresu jak i tymi emocjonalnymi.
Zwróć uwagę na jedzenie bogate w przeciwutleniacze, czyli antyoksydanty. Należą do nich między innymi barwniki, znajdujące się w warzywach i owocach. Im bardziej kolorowo na talerzu, tym więcej różnych przeciwutleniaczy dostarczasz do organizmu. Jedz owoce jagodowe, takie jak borówki czy jagody. Wcinaj pomidory (przede wszytskim przeciery, przetwory – dostarczają skoncentrowaną dawkę m.in. luteiny), marchewki, dynię. Wartościowe są także zielone warzywa, im ciemniejsze tym lepsze!
Jak wspomniałam, zwróć uwagę na odpowiednią ilość białka, a szczególnie jednego z aminokwasów w nim zawartym. Tryptofan jest składnikiem, który niezbędny jest do syntezy serotoniny, która jest „składnikiem” naszego dobrego humoru. Jest także bardzo ważny w syntezie melatoniny, która jest bardzo ważna dla zdrowego snu. Bogate w tryptofan są między innymi płatki owsiane, kasza gryczana, nabiał, pestki dyni, migdały, ryby, produkty sojowe.
W czasie stresu zwiększa się nasze zapotrzebowanie na niektóre mikroelementy oraz niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe – omega. Sięgaj po dobrej jakości oliwę, olej rzepakowy. Wybieraj też produkty bogate w magnez, witaminę B6, B12, witaminę C.
Flora naszego jelita mocno reaguje na nasz stan emocjonalny, także pamiętaj o błonniku, o produktach fermentowanych (kiszonki, jogurty, kefiry), a w razie potrzeby można rozważyć suplementację konkretnymi szczepami bakterii, tak zwanymi psychobiotykami.
SUPLE?
Na rynku dostępna jest bardzo duża gama suplementów, które mają wspierać nas w życiu pełnym stresu. Ja osobiście uważam, że pierwsze o co należy zadbać to właśnie dieta, odpoczynek, sen, nawodnienie, a dopiero potem sięgać po suplementację. Ale w razie czego można rozważyć (najlepiej po konsultacji z lekarzem lub dietetykiem) suplementancję wyżej wymienionych związków, tj. omega 3 (najlepiej z witaminą D), magnezu z B6, witaminy C, ewentualnie B12.
Istnieje także szereg innych substancji, które mają pomóc nam w tolerancji stresu, jednak uważam, że jest to na tyle szeroka grupa, że zanim polecę Wam jakiekolwiek muszę usiąść i przekopać badania, by mieć pewność, że nie polecam Wam szkodliwych terapii. Jeśli post o suplementacji w stresie się pojawi, to informacja o tym będzie właśnie tutaj.
A póki co z pewnością mogę Wam polecić zarówno kannabidiol jak i ashwaghandhę, bo oba sprawdziłam na sobie i przeanalizowałam wiele wartościowych badań na ich temat. Dlatego zapraszam do lektury 🙂
Myślę, że póki co temat wyczerpałam, choć mam w głowie jeszcze kilka pomysłów, które mogłabym przelać na wirtualny papier. Ciekawa jestem czy znów zajmie mi to 5 miesięcy i będzie mnie tak bardzo stresowało xD Dajcie znać, jak Wy radzicie sobie ze stresem i czy odczuwacie jego skutki w życiu.
Dodaj komentarz