Nadchodzi ten moment, kiedy przestawiamy się z 2016 na 2017 a i tak połowa z nas do marca będzie poprawiała datę, jakby nie mogło dotrzeć do nas, że to kolejny rok. Wyjątkowo na 2016 nie miałam żadnych postanowień, ot chciałam zobaczyć jak ten rok się rozwinie i co mi przyniesie. Każdy z nas co roku obiecuje sobie mnóstwo rzeczy, często nawet nieprzemyślanych. Wydaje mi się, że ten element własnie nie pozwala nam ich realizować. Stawiamy sobie wygórowane, nieprzemyślane cele a potem sami siebie deprymujemy ich rozmiarem i brakiem planu działania w realizacji. Mam za sobą jedno, prawie że najważniejsze postanowienie, rzucenie palenia – już chyba 5 rok z rzędu nie palę, a do rzucenia przygotowywałam się już 3 miesiące przed Nowym Rokiem. Sądzę, że właśnie dlatego mi się udało. Duma ogromna z samej siebie. Czego wam również życzę. Wytrwałości, wiary w siebie i siły, by pokonywać własne słabości.

Co wydarzyło się w 2016?
– wraz z Drwalem i kocią trójcą przeprowadziliśmy się kilka ulic dalej do większego mieszkanka. Wynajmujemy, ale póki co nie narzekamy.
– w styczniu wyszła książka związana ze zdrowym odżywianiem i aktywnością fizyczną, w której tłumaczeniu brałam udział – konsultacje z zakresu słownictwa, poprawności, odpowiedników, etc.
– byłam pierwszy raz na meczu na stadionie Legii Warszawa w walentynki <3
– wyrobiliśmy paszporty
– zaliczyłam pierwszy rok Dietetyki z wysokimi ocenami (średnia bardzo ok, gdyby nie jedna trója to mogłabym się starać o stypendium, przyznam, ze nie czułam się pewnie, gdy miałam odpowiadać na wyższą ocenę – ustne to dla mnie koszmar – więc z własnej „woli” zostałam bez stypendium 😉
– udało mi się spędzić kilka weekendów poza miastem <3
– zyskałam możliwość „sprawdzenia” swoich umiejętności dietetycznych w prowadzeniu podopiecznych
– żal trochę, ale przeczytałam 6 książek (z czego 4-5 dietetycznych)
– byłam na warsztatach terapeutycznych dotyczących stawu kolanowego oraz na warsztatach Kettlebell
– znalazłam pracę, która ma wspólny mianownik z przyszłością, którą dla siebie piszę
wróciłam na CrossFit, dzięki czemu łatwiej mi się zmobilizować do aktywności <3
podniosłam 100 kg w martwym ciągu
– i mnóstwo drobnych plusów, które dopiero uczę się doceniać 🙂

Plany na 2017 (jak na zdjęciu) 😀

ZDROWIE:
WYELIMINOWAĆ SŁODYCZE – ło jeżu, to chyba najtrudniejsze. Szczególnie, że chcę jakieś przywieźć z Kanady. Mimo to, nie ma co sobie pobłażać, zasada ZERO TOLERANCJI powinna mi to ułatwić. Oczywiście planuję cheatsweet, ale zamierzam zostawić to na jakieś szczególnie okazje. Domowe – odchudzone, fit, zdrowe wersje słodyczy, jak najbardziej. Tutaj będę musiała popracować nad zjadaną ilością zdrowych słodyczy, bo to kolejny element składowy wpierdalania, który stoi mi na przeszkodzie.

DIETA+SPORTY – bo same sporty to nie wszystko, jeśli człowiek chce mieć siłę ćwiczyć to przecież nie zdobędzie jej z BigMac’a, prawda? Zatem czas rozpisać posiłki, treningi i ewentualne odstępstwa. Co do sportów to zastanawiałam się jeszcze nad RUNMAGEDDONEM, ale może być trudno – w wakacje, jak NFZ da, planuję operację.

WCZEŚNIE WSTAWAĆ – z tym może być najmniejszy problem, ponieważ do tej pory w dni pracujące wstaję 5-5:30. Mimo wszystko chciałabym przesunąć ten czas o pół godziny, by mieć więcej spokojnych zajęć z rana, dzięki czemu wieczór będzie wolny. Weekendowe wstawanie zostawię w granicy do 10, ale planowo 7:30-9:00. W końcu kiedyś trzeba się wysypiać.

ROZWÓJ:
WIĘCEJ CZYTAĆ – kto z nas sobie tego nie obiecuje? W 2017 zamierzam czytać dwie książki w miesiącu z czego jedna nie dotycząca sportu lub dietetyki.

ZEBRAĆ MATERIAŁY NA LICENCJAT – jako, że zostało mi do niego „tylko” półtorej roku to czas zacząć gromadzić materiały, jeśli nie chcę znów robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Póki co waham się między kilkoma tematami, ale chyba zostanę przy cukrzycy w sporcie.

KURS TRENERSKI – zamierzam w 2017, mam nadzieję, że jeszcze w pierwszym kwartale, zrobić jeden, albo dwa kursy trenerskie, które pozwolą mi na rozszerzenie mojej działalności poza granice dietetyczne.

PRAWO JAZDY – zrobiona teoria 29.12.2015, więc chyba czas zdać i praktykę. 2017 to idealny czas na to o ile zdążę przed operacją 🙂

PRZYEMNOŚCI: nie do końca wiedziałam jak nazwać tę kategorię, dlatego nadałam jej pozytywny wydźwięk 😀

– WYJECHAĆ NA WEEKEND – nie często udaje mi się „wyskoczyć” gdzieś i odetchnąć od natłoku pracy, nauki, dnia codziennego, dlatego chciałabym, chociaż na majówkę zrobić mały skok poza miasto i dać się ponieść nieplanowanym przyjemnościom. Może majóweczka poza granicami? Może jakieś weekendowe spędzanie czasu nad jeziorem? I hope so!

UZBIERAĆ NA TATUAŻ – to może być jedno z trudniejszych, bo jak wszyscy wiemy – pieniądze zawsze znikają w zastraszającym tempie, a gdy tylko coś uda się odłożyć to zawsze wyskakuje coś nieprzewidywalnego, Też tak macie? 😀

– PROWADZIĆ KALENDARZ – dłużej niż 6 miesięcy. Choć to i tak był ogromny sukces, 2015 skończyłam prowadzić w marcu. Także albo będę teraz prowadziła 9 miesięcy albo 12 😉 Kalendarz pozwala się zorganizować, także trzymanie się tego postanowienia może zdecydowanie wspomóc resztę postanowień. Pisanie dziennika pomoże mi także w pamiętaniu tego co dobre i tego co się wydarzyło. Same plusy 🙂

Cele określone, teraz ta najtrudniejsza część. Trzymać się, nie poddawać i wstawać, gdy tylko człowiek się potknie. 

Czego i wam i sobie życzę. <3 Happy New Year!