Naleśniki to smak dzieciństwa. Na pewno mojego. Cieniutkie, chrupiące i mięciutkie jednocześnie, wyjadane na sucho, jeszcze ciepłe z talerza smażącej je mamy albo ciotki (bo naleśniki kojarzą mi się mocno właśnie z ciotką, która w sumie jest dla mnie bardziej jak starsza siostra niż ciocia 🙂

Naleśniki to też danie, które kojarzy mi się z deserem, ze słodyczą, z przyjemnością i błogością. Dlatego naleśniki to też pierwsze danie, które postanowiłam przygotować sobie po obronie magisterskiej (chwalipięta :P). Naleśniki na słodko z śliwkową nutellą (na którą przepis koniecznie muszę wam wrzucić także!) i serem z orzechami, jogurt truskawkowy do picia i polania, uczta dla podniebienia, ambrozja zmysłów, no deser na późne IFowe śniadanie, w ramach celebracji kolejnego kroku w edukacji! <3

Częstym problemem w smażeniu naleśników jest to, że przyweraja, że się rozpadają, że są grube i gumowate. I po latach podglądania innych, po latach prób i błędów myślę, że znalazłam najwazniejsze punkty do spełnienia:
– patelnia – powinna być dobra, nie porysowana, najlepiej z powłoką nieprzywierającą, gładka, rozgrzewająca się równomiernie. Musi być rozgrzana fest
– konsystencja ciasta – ciasto moim zdaniem powinno być oleiste. Nie gęste, nie rzadkie, a płynne, jednak nie lejące się, a konsystencji wylewanego z butelki oleju. Aby to uzyskać warto wymieszać 3/4 płynnych składników z mąką i dodawać stopniowo płynnych do uzyskania idealnej konsystencji
– mąka – nalezy pamiętać, że sekretem elastyczności i sprężystości naleśników są zdecydowanie elastyczne białka takie jak gluten, dlatego naleśniki z mąk bezglutenowych mogą być sztywne i rozpadające się. Dobrym dodatkiem uelastyczniającym ciasto będzie skrobia ziemniaczana czy kukurydziana, ale wtedy należy pamiętać, by nie przegiąć pałki, bo naleśnik będzie gumowaty
– czas – ciasto (szczególnie z mąki pszennej czy owsianej) z czasem robi się coraz gęstsze (błonnik i gluten aboard!) więc warto je mieszać i dodawać co jakiś czas odrobinę wody/mleka/innego płynu na którym robimy naleśniki
– technika nakładania ciasta na patelnię – i tu nie pomogę. Bo jak wypracowałam robienie świetnych w smaku naleśników, tak ni cholery nie wiem jak nalać ciasto na patelnię tak, by jednym ruchem rozprowadzić je po całej. Czasem udaje mi się okrężnie, czasem, wylewając ciasto na środek patelni, a czasem przelewając jedną połowę na drugą stronę… Polecam się tym zupełnie nie przejmować, jeśli wasze naleśniki nie muszą być idealnie okrągłe. Mają być smaczne 🙂

Ilosc naleśników, która mi wyszła u was może być inna. Wszystko zależy od gęstości ciasta, rozmiaru patelni, waszego sposobu smażenia. Czasem wychodzi mi ich 20, czasem 30. Czasem 25.

Składniki: (na ok 30 naleśników):

  • 3,5 szklanki mąki pełnoziarnistej pszennej 2000
  • 3 szklanki mleka
  • szklanka wody
  • 4 jaja
  • 3-4 łyżki oliwy
  • łyżeczka soli
  • pół szklanki wody dolanej do konsystencji

Przygotowanie:

  1. Jaja ubijam (miksuję) z mlekiem i solą 2-3 minuty stojącym mikserem
  2. Dodaję oliwę i po pół szklanki mąki co minutę wciąż miksując do uzyskania gładkiej konsystencji
  3. Dodaję szklankę wody i miksuję dalej
  4. Sprawdzam gęstość ciasta i dodaję wody w razie potrzeby dla uzyskania optymalnej konsystencji
  5. Patelnię rozgrzewam maksymalnie (w razie potrzeby można przetrzeć ręcznikiem kuchennym nasączonym oliwą) i nakładam porcję ciasta na środek rozlewając na boki
  6. Smażę z jednej strony aż boki zaczną odchodzić od patelni, podważam naleśnika packą z każdej strony przerwacam na drugą stronę
  7. Po usmażeniu drugiej strony przekłądam na talerz i nakrywam naleśnikami już usmażonymi by nie wyschły za bardzo

Wartości odżywcze (na 1 naleśnika):

63 kcal
2,18 g białka
2,11 g tłuszczy
7,69 g węglowodanów
1,06 g błonnika