Każda branża ma to do siebie, że próbuje dopieścić swoich zawodowców i pomóc im poczuć się pro. Poza szkoleniami, materiałami reklamowymi, narzędziami pracy coraz częściej na rynku pojawiają się dedykowane produkty. Moja branża jeszcze raczkuje w tym temacie, ale już od jakiegoś czasu można znaleźć produkty typu kubki, długopisy, koszulki z napisami w stylu „jestem dietetykiem, jaka jest Twoja super moc” czy „dietetyk też człowiek”, etc.

Jako, że dietetycy to mocno zorganizowani ludzie (czy ja słyszę histeryczny śmiech gdzieś w tle?) to większość z nas korzysta chociaż z kalendarza online, jednakże większość znanych mi osób jest jednak wyznawcami papierowej wersji planowania swojego życia, zarówno prywatnego jak i zawodowego. I tutaj naprzeciw naszym potrzebom i oczekiwaniom wyszła dość anonimowa marka Kalendarz Dietetyka, która wypuściła planer prawie idealny, z którego sama korzystam od początku roku.

Ogarnięcie chaosu

Kalendarz Dietetyka wpadł w krąg moich zainteresowań ze względu na moje poszukiwania idealnego sposobu na ogarnięcie małego chaosu jakim jest moja głowa w świecie obowiązków. Aby dobrze przedstawić mój związek z tym granatowym mścicielem opowiem wam pokrótce jak w praktyce wygląda moje planowanie.

Należę do osób które, by działać, potrzebują rozpisanego planu, mniej więcej czasu realizacji i ciągłego, na bieżąco zmieniania i analizowania sytuacji. Aby osiągnąć swój zen w organizacji korzystam także z różnych pomocy, takich jak programy, kolorowe długopisy, czy stosy karteczek (z których nie umiem się wyleczyć i wcale nie są takie fajne, ale wszystko w swoim czasie).

Fitloaderowe planowanie

Plany i cele długofalowe rozpisuję w programie Asana, gdzie w różnych projektach mam zarówno sprawy związane z pracą, jak i rozwój osobisty, obowiązki domowe, święta rodzinne, planowane wyjazdy, pomysły na spędzanie czasu wraz z mężem, czy opłaty i cykliczne zakupy. Myślę, że planowanie w Asanie to całkiem ciekawy temat, więc może jeszcze kiedyś go poruszę.

asana.com

Nadchodzące tygodnie planuję w zeszycie/kalendarzu. Pierwotnie pracowałam na typowych kalendarzach książkowych (np. Kalendarz Sportowy. który był piękny, ale trochę za duży i ciężki – niestety już chyba nie jest wydawany), ale okazywały się dla mnie niewystarczające/nieodpowiednie. Potem przerzuciłam się na bullet journal, czyli tworzenie „kalendarza” pod siebie – używałam do tego mnóstwa pierdół typu stemple, naklejki czy kolorowe naklejki, jednak z czasem znudziło mi się ciągłe robienie nowych stron i zapragnęłam jednak kalendarza nad którym nie muszę pracować, a spełni moje wymagania. Od jakiegoś czasu obserwowałam też nowość na rynku – Kalendarz Dietetyka 2019 i finalnie na niego się zdecydowałam, choć do połowy roku korzystałam zarówno z zeszytu jak i kalendarza.

W międzyczasie dotarłam także do miejsca w swoim planowaniu, gdzie okazało się, że i tak planowanie dnia codziennego odbywa się w osobnym, małym notesie, który zmieszczę do spodni dresu. Zaznaczam w nim kółkami wykonane zadania i przez cały dzień na bieżąco dopisuję kolejne.

Dzisiaj skupiamy się na książkowej wersji mojego ogarnięcia, która skupia w sobie głównie sprawy zawodowe oraz te związane z uczelnią, pracą magisterską, ogólnym rozwojem.

Jakość wykonania

Zacznijmy może od jakości kalendarza. Niestety z rozmów z innymi użytkownikami wiem, że zastosowany materiał do okładki nie sprawdził się, u mnie wygląda jeszcze jako tako (mało wychodzi z domu), ale widziałam już tak wyświechtane egzemplarze, że to głowa mała. Napisy się ścierają, rogi rwą i wycierają, łatwo też go zarysować, jednakże rozmawiałam na ten temat z wydawcą kalendarza – przyszłoroczna edycja jest już solidniejsza, zrezygnowano także ze złotego napisu na rzecz napisu nie ścierającego się. granatowy kolor nadaje kalendarzowi biznesowego charakteru. Z tego co wiem wersja na 2020 dostępna jest już w dwóch kolorach, drugi to fuksja.

Drugą rzeczą, która od razu zwróciła moją uwagę to jakość papieru – niestety większość flamastrów, długopisów czy zakreślaczy po prostu przebija na drugą stronę – papier jest bardzo cienki w modelu 2019. Rozmawiałam o tym z osobami odpowiedzialnymi za Kalendarz Dietetyka już na początku korzystania z mojego egzemplarza i dowiedziałam się, że już wtedy na kolejną edycję planowano lepszy – wcale się nie dziwię. Kartki są naprawdę delikatne. Jednak ścieranie gumką kilkukrotne wytrzymały, także może cienkie i delikatne, ale z mocnym kręgosłupem 😉

Estetyka kolorystyka

Druk jest czytelny i estetyczny, szata graficzna prosta – szara, oparta na prostokątach, liniach i polach do wypełniania. Nie nazwałabym jej cieszącej oko, ale kalendarz ma być funkcjonalny. Choć gdyby cieszył oko wizualnie także byłabym zadowolona, jednakże nie jest to dla mnie aż tak istotne. Styl kalendarza mocno przypomina mi szablony Worda 97, którymi uwielbiałam się bawić za dzieciaka i tworzyć broszury, ogłoszenia, planery… ah, pierwsze komputery i pierwsze z nimi zabawy. Stąd dla mnie ten surowy, kanciasty wygląd jest bardzo na miejscu.

Wnętrze kalendarza

Kalendarz Dietetyka – standardowo – zaczyna się stroną do podpisu imieniem, nazwiskiem, mailem i numerem telefonu i dla mnie są to wystarczające informacje. Nigdy nie mogłam zrozumieć kalendarzy ze stroną „ukradnij moje życie”, gdzie poza kontaktami do osób najbliższych w razie emergency wpisywano także numery pesel, dokumentów, kart, kont… no wiecie, co jak co, ale zgubienie kalendarza z całą gamą danych personalnych – mnie, człowieka, który wysyła swój dowód i kartę do facebooka, by oddali mu konto – lekko to przerażało 😉

Aby łatwiej było nam poruszać się po kalendarzu dołączone do niego są dwie wstążki, byśmy mogli sobie zaznaczyć interesujące nas strony – dla mnie to zawsze widok miesięczny oraz dany tydzień.

Dalej mamy strony, na których widnieje kalendarz na cały rok, obecny oraz nadchodzący – gdyby ktoś chciał grubo planować swoją przyszłość 😉 Na kolejnych Kalendarz Dietetyka wychodzi naprzeciw naszym potrzebom rozwoju i zostawia nam aż dwie strony na cele zawodowe i cele osobiste. To bardzo ciekawe rozwiązanie, zwykle do kalendarza wklejałam zrobioną przez siebie stronę „mocy i planów”, także dla mnie bardzo na plus.

Następne kartki to miejsce na nasze notatki oraz najważniejsze dla nas daty – jak widać, niezawiele zapisałam, ale to dlatego, że te cyklicznie powtarzające się ważne daty mam zapisane w asanie, a te, które dopiero mają być ważne zapisuję na bieżąco w rozpiskach miesięcznych.

Tylko dla dietetyków

Kalendarz Dietetyka oferuje nam w rozpisce miesięcznej kolejną „personalizowaną” pod branżę rzecz, a mianowicie kalendarz sezonowości warzyw i owoców – ciekawa sprawa, szczególnie gdy dbasz, by pacjenci jedli różnorodnie i jak najbardziej zgodnie z rytmem natury (też poczuliście ten wiatr we włosach i doszły was słuchy, że gdzieś śpiewają zwierzęta?).

Widok miesięczny to także tabela tygodni, w której w konkretne dni wpisane są „dietetyczne święta”, czyli np. dzień bigosu (20 stycznia!) czy Światowy Dzień Chorych na Osteoporozę. Do tego mamy trochę miejsca na notatki oraz priorytety danego okresu.

Kalendarz Dietetyka w widoku tygodniowym podzielony jest na dni robocze, od poniedziałku do piątku, oraz dni weekendowe, dla których zaplanowana jest osobna strona. Jak widać nie znalazłam jeszcze swojego idealnego sposoby prowadzenia tygodniowej rozpiski, ale zwykle robię to tak, że ołówkiem lub ścieralnymi długopisami planuję w poniedziałek całe 5 dni, a potem na bieżąco z gumką do ścierania i długopisami wprowadzam zmiany. Dzięki bocznemu panelowi na notatki mogę zapisać najważniejsze zadania tygodnia – coby mi nie umknęły w czasie zmiany planów. Trochę podziałka godzinowa jest mało czytelna, jednakże w modelu 2020 zrezygnowano z „narzucania” piętnastominutówek, także jeszcze więcej swobody dla nas, JU HU!

Rozkład jazdy na weekend jest dość swobodniejszy, nie ma podziału na godziny, za to mamy możliwość zapisania tego co mamy do zrobienia oraz to, o czym powinniśmy pamiętać 😉 Drugą stroną „rozkładówki” jest tygodniowy planer posiłków, który moim zdaniem niestety nie spełnia tej funkcji w ogóle, bo ani wpisać 3-5 posiłków, ani zrobić porządnej listy zakupów. Niestety w tym zakresie Kalendarz Dietetyka w modelu na 2020 wygląda tak samo, ale może jeszcze kiedyś się zmieni? Dla mnie niestety zmarnowana strona, raz czy dwa wpisałam pomysły na obiad i kilka rzeczy do kupienia, jednakże nie mam nawyku korzystania z tej strony.

Kalendarz Dietetyka 2019 kończy się na 4 stycznia 2020 w piątek. Następne strony to standardowo kolejne miejsce na nasze notatki oraz adresownik.

Dalej dzieje się branżowa magia i wchodzimy w świat dietetyków. Planner szkoleń z podziałem na miesiące oraz na kategorie szkoleń to rewelacyjny pomysł! Naprawdę bardzo przypadł mi do gustu i trochę pomógł zapanować nad rozwojowym chaosem 😀

Tabelka BMI oraz tabela norm laboratoryjnych to kolejny „niezbędnik” w pracy dietetyka, choć ja zdecydowanie częściej korzystam z tej drugiej, niż pierwszej opcji. Jednakże ich obecność w kalendarzu to dla mnie ogromny plus, nie trzeba dodatkowo nosić kartek luzem 🙂

Co myślę?

Ze swojej strony mogę powiedzieć, że Kalendarz Dietetyka nie jest idealnym produktem, ale jest produktem wartym uwagi, rozwojowym i ciekawym sam w sobie. Z tego co widziałam na stronie Kalendarz Dietetyka dodano także tabelki z planerem finansów, co na pewno przyda się wielu osobom w zarządzaniu własnym biznesem (w tym mnie).

Dla mnie to bardzo ciekawe rozwiązanie, wpisujące się w moją potrzebę tożsamości zawodowej, bo bycie dietetykiem to nie tylko moja praca, ale także element dnia codziennego.

Czego brak?

W kalendarzu chciałabym znaleźć jeszcze kopertę/kieszonkę/przegródkę na dokumenty, które czasem tak czy siak musimy nosić w planerze. Na pewno chciałabym by zwiększono ilość miejsca na planowanie posiłków, fajne byłoby także miejsce (jedno na miesiąc) gdzie mogłabym wypisać sobie pacjentów i kilka najważniejszych informacji ich dotyczących, np. planowane badania, kontrole, raporty. Ot miejsce do organizacji pracy.

Kalendarz Dietetyka 2020, czy jest dla mnie?

OCZYWIŚCIE, ŻE TAK. Jestem gadżeciarą, uwielbiam produkty personalizowane, spodobał mi się w wersji fuksja i koniecznie muszę go mieć! 😀 A że wciąż nie trafiłam na nic jeszcze bardziej wpasowującego się w moje gusta toteż Kalendarz Dietetyka jest dla mnie prostym i oczywistym wyborem.

Liczę na to, że będzie wytrzymalszy, bo zamierzam go zabierać w więcej miejsc niż do tej pory, liczę też na tą zmianę papieru, bo jestem macającym fetyszystą i wszystko musi dobrze się zgrywać z moimi paluszkami 😉

Ciekawa jestem ilu spośród moich czytelników to dietetycy i ilu z was także korzysta z tego kalendarza. Chętnie dowiem się co myślicie, dlatego zapraszam do komentowania!

Rabacik na koniec!

Moi wytrwali czytacze, dla tych, którzy zdecydowali się zakupić Kalendarz Dietetyka mam także kod rabatowy na Kalendarz Dietetyka 2020 + długopis!

Zniżek jest tylko 10, dlatego polecam się spieszyć i zamawiać! Kod ważny jest w dniach 5-12.11 i aby z niego skorzystać należy wpisać w podsumowaniu zamówienia w polu „tutaj wpisz kod rabatowy”. Spieszcie się, bo kodów jest mało! Cena zestawu po rabacie to 68 złotych 😀

VIP2020

kod do wpisania w zamówieniu na Kalendarz Dietetyka