Mój Drwal zna mnie dobrze. Bardzo dobrze. Aż za dobrze 😀 I wie, że jestem gadżeciarą i mimo magicznych umiejętności psucia wszystkiego co elektroniczne raz na jakiś czas dosztukowuje kolekcję moich elektronicznych zabawek. Tym razem na Mikołajki dostałam od niego opaskę fitness Huawei Band B0.

Mimo, iż opaska skierowana jest do osób biegających lub trenujących na rowerze, to ja także zrobiłam i wciąż robię z niej użytek. Ale może od początku.

Huawei Band B0, znany także jako Honor Zero to opaska fitness dla osób aktywnych, która wprawdzie nie monitoruje aktywności serca, ale z powodzeniem liczy nasze kroki, spalone kalorie, czas snu a także towarzyszy w czasie treningów biegowych, szybkiego marszu czy jazdy na rowerze monitorując ich czas i spalone kalorie. W sprzedaży dostępne są 3 wersje kolorystyczne: biały, czarny i kremowy.

Zegarek wizualnie jest elegancki i po prostu ładny. Mnie urzekł wzór w romby na pasku, zegarek-opaska wygląda dzięki temu jak ozdoba, nie tylko sprzęt sportowy. To co mnie na początku lekko drażniło to wyświetlacz. Owszem, dzięki temu, że jest czarno-biały zużywa znacznie mniej baterii, ale skoro zrobiono tarczę okrągłą, to czemu wyświetlacz jest kwadratowy? Niestety pod światło czasem rzuca się to w oczy. Jednak z czasem człowiek przestaje zwracać uwagę na ten szczegół.

Wygląd wyświetlacza możemy zmienić przytrzymując na nim przez kilka sekund palec i wybierając z kilku możliwych, w tym kilka tarcz analogowych, uproszczona tarcza zegarka cyfrowego (godzina i data), oraz dwie „ozdobne” opcje z ptaszkiem i kwiatkami. Ja jednak zostałam przy standardzie – godzina, data, połączenie bluetooth i bateria – dzięki czemu wiem, czy już czas na ładowanko.

Fajną opcją jest monitorowanie czasu naszego snu. Nie do końca jestem pewna jak to działa, ale zwykle ma się adekwatnie do tego, ile czasu spędzam pod kołdrą +/- czas na zaśnięcie. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się ile powinien trwać konkretnie mój sen. Trzymając się zasady nie mniej niż 6 i nie więcej niż 8-9 jakoś dawałam radę. Teraz już wiem, że najlepiej się czuję po 6-7 godzinach snu, a powyżej 8 to tragedia (więc jak ze zdjęć wynika, spałam za długo).

Kolejna rzecz związana ze snem to opcja inteligentnego budzenia, które polega delikatnych wibracjach opaski, które (potwierdzam) skutecznie – acz delikatnie wyprowadzają nas z objęć Orfeusza. Idealna sprawa dla osób wstających wcześnie rano, a dzielących łóżko/pokój z domownikami, którzy jeszcze mogą pospać. Ponadto można ustawić kilka innych alarmów, które już nie są tak „inteligentnie delikatne” ale wciąż należą do dyskretnych, gdyż opaska nie wydaje żadnych dźwięków.

Kolejną zaletą sprzętu jest cogodzinne przypominanie o tym, że należy się poruszać. Jesteś zajęty pracą? Zapomniałeś wstać i pochodzić przez kilka minut dla rozluźnienia napięcia mięśniowego. No problem, opaska przypomni Ci o tym wibracją i obrazkiem rozciągającego się człowieczka. Wystarczy, że wstaniesz – zrobisz kilka rundek kroków i czas zacznie liczyć się na nowo.

Uruchomienie trybu treningu jest bardzo proste, wystarczy przytrzymać palec na ikonce play i trening rozpocznie się w ciągu 3 sekund. Niestety musicie mi wybaczyć, nie biegałam i nie jeździłam z nim na rowerze. Wiem, że zegarek automatycznie liczy nasze kroki jako bieg przy pewnej prędkości, niestety mi nie znanej. Dodatkowo, jeśli osiągniemy dzienny cel aktywności (ilość kroków) na ekranie zegarka wyświetlą się fajerwerki 😀

Opaska poza monitorowaniem Twojego biegu, snu czy kroków w ciągu dnia ma funkcję powiadomień o smsach, aktualnościach na facebooku czy przychodzących połączeniach. Fajna sprawa, bo nie trzeba nosić ze sobą telefonu – lecz jest to ograniczona przestrzeń, bluetooth działa tylko w odległości 10 metrów. Czyli tak naprawdę z pokoju do pokoju. Na sprawdzenie, kto dzwoni bez biegania jak szalony wystarczy.

Czas działania opaski wg producenta to minimum 3 dni. I muszę powiedzieć, że niewiele się pomylił co do tego czasu. Rzeczywiście ładuję opaskę raz na 3 dni. Także tu jest ogromny plus. Niestety nie jestem pewna jakby to działało na ciągłym połączeniu bluetooth między sprzętami, ale na moje potrzeby zdecydowanie wystarczy. Któregoś pięknego dnia zorientowałam się, że wychodzę z domu z 20% baterii i o dziwno wytrwał on do późnych godzin nocnych. W celu oszczędzania baterii ekran się wygasza. Aby go podświetlić należy dwukrotnie stuknąć w ekran (co czasem nie łapie :/) lub przekręcić rękę o 180 stopni w dół. Obrócić. No zwał jak zwał. W ten sam sposób przesuwa się opcje na ekranie bez dotykania go.

Ładowanie opaski też można zaliczyć do plusów. Od 2 do 80 procent baterii ładowanie trwa 15-25 minut. Nie wiem czemu od 80 do 100 trwa to tyle samo, ale ważne, że spokojnie można podładować ją przez chwilę, by wytrwała do kolejnego. Ładowarka podłączana jest na USB do komputera, czy innego sprzętu z gniazdkiem USB 2.0.

Producent zapewnia kurzoodporność i wodoszczelność. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo odporna jest na jedno i drugie, ale mogę zapewnić, że przy moim ogarze już kilka razy była wystawiona na działanie obu czynników. Zdarzyło mi się wejść z opaską pod prysznic, wsadzić ją do basenu z krabami, zalać wodą z kubka… sądzę, że skoro jest to opaska fitness to musi radzić sobie z potem, wodą, brudem i kurzem, dlatego możemy założyć, że jest ona na nie odporna. Nie polecałabym jednak topienia w szklance dla sprawdzenia jak bardzo.

Skoro już poznaliśmy plusy opaski to czas na minusy. Jednym z nich z pewnością jest sam pasek zegarka. Niestety mimo zaczepu na odstającą część paska potrafi ona z niego wyskakiwać i rozpinać zamek. Nie wiem czy dokładnie to opisałam – moja nomenklatura w tym temacie kuleje, chodzi o to, że pasek odstaje. Myślę, że wiąże się to z tym, że sama guma jest dość sztywna.

Opaska łączy się z telefonem za pomocą bluetooth i dostępnej w sklepie Google darmowej aplikacji – nie wiem jak to wygląda od strony Apple. (na stronie producenta widnieje informacja o kompatybilności) Niestety, mimo iż aplikacja powinna być czymś fajnym w tym temacie to nie jest. Owszem, zbiera informacje na temat naszej aktywności i przedstawia ją w formie statystyk. Nagradza odznakami i ogólnie stara się być bardzo interaktywna to jest, przynajmniej w moim odczuciu, nieintuicyjna. Żeby włączyć budzik trzeba wejść w opcje połączonych urządzeń. Szukanie statystyk to klikanie różnych losowych ikonek, czy elementów ekranu. Używam sprzętu półtorej miesiąca w wciąż się gubię. Może z czasem się to zmieni. Aplikacja dopasowana jest do każdego modelu smartwatcha czy opaski fitness Huawei, więc chcąc nie chcąc widzimy opcje dla nas niedostępne przy danym sprzęcie. Szkoda, można by je poukrywać na zasadzie włączania/wyłączania w opcjach, by nie smucić się, że nasz sprzęt tak mało może. Plusem jest przeliczanie kroków na kilometry, choć też nie do końca wiem na jakiej zasadzie ponieważ różne urządzenia przy tych samych danych pokazują różne wyniki. Niestety aplikacja jest konieczna do korzystania z zegarka bo bez aplikacji nie mamy statystyk, budzika, a nawet poprawnej godziny, więc mus to mus. 

Podsumowując, jeśli wasz sprzęt nie ma być smartchwatchem z GPS, pulsometrem i świecić kolorkami jak psy jajca na wiosnę to polecam opaskę fitness Huawei Band B0. Sam zegarek jest prosty, czytelny i ma wszystkie podstawowe fundacje w jednym miejscu. Przygotujcie się tylko na to, że obsługa aplikacji zajmie wam chwilę dłużej niż opaski.

Ze swojej strony mogę go polecić jako zaawansowany zegarek, sprzęt dla gadżeciarza czy po prostu krokomierz z rozszerzonymi funkcjami. Szczerze mówiąc nie oczekiwałam od niego więcej, budzik i przeliczanie kalorii to bardzo miły dodatek. Ja jestem ze swojego zadowolona i póki nie będę miała okazji przetestować czegoś z wyższej półki nie zamierzam z niego rezygnować. Minusem tej sytuacji jest kurząca się kolekcja zegarków. Może zacznę nosić dwa? 😀

Ocena: 8,5/10 denerwujący pasek, który sobie „dynda” gdy się wysunie z „ochronki”?? i nienajlepsza aplikacja zaważyły na ocenie.