Nie zawsze mamy czas na gotowanko, szczególnie gdy np. kończymy grube projekty zawodowe, remontujemy mieszkanie czy piszemy magisterkę na dedlajn 😛 W takich sytuacjach życiowych tez trzeba jeść i zwykle kończy się na pizzy, czy burgerach, a przecież za cenę takiej pizzy jedzonej cały dzień możemy zamówić sobie katering na 1 czy na 7 dni.
W planach na 2020 miałam trochę więcej testów, ale niestety – pandemia trochę pokrzyżowała moje zamiary. Jednakże powoli wracam z serią i oto przed wami czwarta już recenzja kateringów, mam nadzieję, że przyda się Wam moja opinia na ten temat.
O FitCat’cie słyszałam już jakiś czas temu, dlatego pierwszym po przerwie, za który się wzięłam, jest właśnie ten katering. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogrom dostępnych diet pudełkowych: slim, fit, diabetyk, active, różne rodzaje wege, czy standard – ino nie podoba mi się opcja diet sokowych, które uważam za niekorzystne dla zdrowia, tak samo jak post Dąbrowskiej. Do wyboru mamy jeszcze standrad, jeśli nie potrzebujemy jakiś ograniczeń.
Wybieranie żarełka? Jestem na tak
Dla siebie zamówiłam 1700 kcal, dla męża 2000 i od razu wpadłam w zachwyt, gdy okazało się, że mogę sama wybrać posiłki, które dostarczy nam kurier. To było naprawdę miłe doświadczenie, mogłam obejrzeć zdjęcia dań i zdecydować, co będę jadła. Super sprawa! No skumajcie, że można wybrać każdy dzień, każdy posiłek! Nie wiem, czy inne kateringi to stosują, ale ja spotkałam się z tym pierwszy raz, wow!
Dostawa
Oczywiście, jak zwykle, kurier obudził mnie o 2 w nocy, ale no jak się ma stary typ domofonu i upartą wspólnotę, to trzeba sobie radzić. W przypadku gdybyśmy zdecydowali się na dłuższą współpracę, to po prostu dałabym dostawcy klucz do klatki, także na dłuższą metę i ten temat da się ogarnąć.
Śniadanie:
Kompletnie nie mój smak sosu porzeczkowego, bo z chrzanem – ło jej, i ten ser pleśniowy, ani mi, ani mężowi nie podchodzą takie smaki – dlatego wymieniliśmy go sobie na mozzarellę, ale… mięso było naprawdę dobre, przyprawione solidnie, z fajnym posmakiem. No i ten chleb! Żytni razowy chlebek z ziarnami, idealnie dla IO. Aż żałowałam, że ja mam tylko 3 kawałki, mąż w diecie 2000 miał 4 🙂
Drugie śniadanie:
U mnie serniczek miętowy, na prawdziwej mięcie (bo i kawałki listków się znalazły) z polewą z gorzkiej czekolady, u męża rolada pomidorowo-paprykowa.
Serniczek to był majstersztyk. Uwielbiam takie zimne, małosłodkie, ale jednak – desery. Konsystencja trochę przypominająca ptasie mleczko, z polewą z najprawdziwszej czekolady, do kawki było w sam raz. I było cholernie syte, nie dałam rady dojeść na raz całego kawałka.
Wrapy męża były znośne, jak to ujął (nie jest fanem warzyw), syte. Z tego co rozumiem to po prostu zawinięte omlety. Ino jeden fail zaliczył tutaj FitCat – jeden z pomidorków (były dwa) okazał się już niezdatny do spożycia, ale nie był spleśniały, ino już taki miękki i niedobry, także mąż zjadł tylko jednego 😉
Obiad
SZTOSIWO! Obiad był przekozacki. Fasolka szparagowa w szynce parmeńskiej to coś, co sama z pewnością zrobię. Do tego sałatka a’la grecka i frytki z batat – które pewnie były także przepyszne dla fanów batatów, ja nim nie jestem, wolałabym klasyczne 😉
Porcja męża trochę większa niż moja, spałaszowane obie w tempie ekspresowym, ja jedynie oddałam mężowi trochę swojej parmeńskiej szynki – dla mnie było to (o dziwo) za słone. Sałatka naprawdę przepyszna, ja bym tylko nie dodawała do niej jabłka – bo nie przepadam, a tak to aż nabrałam chęci, by przygotować sobie taką a’la grecką w domu, bo nie robiłam już chyba lata!
Podwieczorek
Kolejny przepis, który chętnie bym od FitCat wyciągnęła. Baton czekoladowoowsiany, czy inne ciastko – KOSMOS, mogłabym żreć to codziennie. I KWAŚNY (mniam!!!) jogurt wiśniowy z owocami, no przekąska idealna i co najważniejsze sycąca! Zarówno mój luby, jak i ja opędzlowaliśmy z przyjemnością, choć dla męża za mało słodkie.
Bez kitu, no muszę wiedzieć jak robić te ciastka, one muszą być w mojej diecie codziennej xD
Kolacja
Kolacji, przyznam bez bicia – nie dałam rady po prostu zjeść, dla mnie 4 posiłki to już maks. Ale zjedliśmy moją brokułową pizzę dnia następnego – choć zjedliśmy to mocne słowo, ja wzięłam dziama, mąż resztę – ze względu na te cholerne brokuły, za którymi nie przepadam.
Ciasto pizzy było bardzo smaczne, mąż bardzo zadowolon, ja trochę mniej, bo pizza była raczej pod niego. No i trochę nie rozumiem wciśnięcia jej w tak małe pudełko, a wrapów męża w tak duże. Odwrotnie byłoby znacznie lepiej, a pizzy nie trzebaby kroić na tak małe kawałeczki.
Wrapy mąż podsumował jako najlepsze według niego danie w ciągu dnia. Zjadł je tak szybko, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia.
A jak tam wartości i makro?
Niestety nie mam możliwości przeliczenia, czy dieta była odpowiednio skomponowana, ale moja samopoczucie po jedzeniu sugerują, że bilans był wporządku – po FitCat’cie nie miałam spadków energii, czy mgły mózgowej, było cacy. W każdym daniu znalazły się produkty, które sama poleciłabym pacjentom, a na oko dania były odpowiednie dla IO.
Porównywałam jednak porcje tych samych dań, które wybrał również mój mąż i widać było różnicę w ich rozmiarze, także zakładam, że wszytsko zostało skrupulatnie wyliczone.
Wraz z dietą otrzymujemy rozpiskę posiłków i tego co się w nich znajduje, z wyszczególnieniem alergenów oraz sugerowanego sposobu spożycia dań.

Minusy pudełek FitCat:
- brak rozpiski kcal i makro na opakowaniu, ale wiem, że nie każdy z nich korzysta
- pizza zapakowana w małe pudełko, a wrapy w za duże
- dieta diabetyka, która odpowiednia jest także dla IO niestety ma 5 posiłków, ale można je sobie dopasować do swojej krzywej jedząc np. pół drugiego śniadania do śniadania i do obiadu, dzieląc posiłki, więc trochę takie plus-minus
- w dostępnych dietach – dieta sokowa
Plusy pudełek FitCat:
- możliwość wyboru posiłków w swojej diecie
- szeroka oferta zarówno energetycznosci jak i rodzajów diet
- smaczne jedzenie z dobrych składników
- ciekawe dania, różnorodne
- sycące porcje
- za dopłatą można zamówić jedzonko w ekologicznych opakowaniach
Czy polecam FitCat?
Tak, tak, jak najbardziej tak! Jedynie 5 posiłków przy IO nie jest dla każdego optymalną ilością, ale to już można zindywidualizować, dzieląc (jak wyżej pisałam) małe posiłki i dodając do głównych, by stworzyć 3 lub 4-posiłkowy dzień.
Myślę, że FitCat będzie ciekawą opcją także dla osób szukających diet wegetariańskich, czy diet dla sportowców. Dzięki możliwości podejrzenia dań i ich wyboru (no naprawdę jestem w szoku!) zerknęłam w inne plany niż diabetyk i powiem Wam, że nawet jak nie chcecie zamawiać, to dla czystej przyjemności w stylu foodporn wejdźcie na wybór menu i pooglądajcie te cudka 😀
Dodaj komentarz